Bez OFE system emerytalny traci na efektywności
OFE to rozwiązanie powszechne i jest to jeden z dwóch równorzędnych sposobów finansowania emerytur w przyszłości. Bez OFE w systemie brak dywersyfikacji ryzyka, komentuje prof. Marek Góra
Zdaniem prof. Marka Góry, ekonomisty ze Szkoły Głównej Handlowej i współautora obowiązującego od 1999 r. systemu emerytalnego, koncepcja Otwartych Funduszy Emerytalnych (OFE) została tak mocno naruszona, że obecnie nie bardzo jest jak ją bronić. W wywiadzie dla gazety "Parkiet" komentuje:
Reklama
– Nawet gdyby OFE zostały utrzymane, to w obecnej, szczątkowej formie i tak nie będą pełniły roli, jaką miały pełnić. Warto jednak pamiętać, że od początku swego istnienia OFE były tylko częścią większej całości. Nie były, o czym wiele osób zdaje się zapominać, istotą zmian z 1999 r. Ta większa całość może istnieć bez OFE, choć utracone zostaną pozytywne efekty zewnętrzne – mówi.
Jak zwraca uwagę, Pracownicze Plany Kapitałowe (PPK), które planuje wprowadzić obecny rząd, nie są elementem powszechnego systemu emerytalnego i w związku z tym, w przeciwieństwie do OFE, nie umożliwią dywersyfikacji ryzyka w tym systemie.
– PPK to program dodatkowego oszczędzania, czyli zupełnie inny twór niż OFE. Obawiam się też, że będą one inwestowały głównie w papiery skarbowe, ułatwiając rządom zadłużanie społeczeństwa. Poza tym warto pamiętać, że programy dodatkowego oszczędzania zawsze - w większym lub mniejszym stopniu - uprzywilejowują bogatszych. Oparte są bowiem zwykle na zachętach, dopłatach itp. finansowanych przez całe społeczeństwo, a trafiających do tych, którzy uczestniczą w takich programach, czyli lepiej sytuowanych – wyjaśnia.
Prof. Góra wskazuje, że OFE zostały pomyślane jako jeden z dwóch równorzędnych sposobów finansowania emerytur w przyszłości. W związku z tym, w jego opinii, bez OFE system emerytalny traci na efektywności.
– Nie ma w nim dywersyfikacji ryzyka. Na domiar złego czarny PR wokół OFE prowadzony po to, by łatwiej było przeksięgować zarejestrowane w nich zobowiązania wobec przyszłych emerytów, doprowadził do utraty wiarygodności przez cały system emerytalny: zarówno ten powszechny, także w części zarządzanej przez ZUS, jak i przez istniejący i potencjalnie możliwy system dodatkowych oszczędności emerytalnych. A zaufanie do systemu emerytalnego jest absolutnie fundamentalne, bo on działa w horyzoncie wielu dziesięcioleci. Jest instytucjonalną strukturą, w której dokonuje się podział kolejno tworzonego PKB między pokolenie pracujące i pokolenie emerytów. Na emerytury będzie przeznaczone tyle, o ile kolejne pokolenie emerytów zgodzi się zmniejszyć swój udział w podziale PKB. To nie zależy od typu systemu emerytalnego. Można to w różny sposób zorganizować, ale ostatecznie zawsze wychodzi na to samo. Największą zaletą obecnego systemu emerytalnego jest to, że samoczynnie uwzględnia interes zarówno pokolenia pracującego, jak i pokolenia emerytów. Politycy nie mogą obiecywać emerytom gruszek na wierzbie, bo nie od nich zależy to, jakie będą emerytury – dodaje.
Komentując obniżenie wieku emerytalnego zaznacza, że niski wiek emerytalny to niskie emerytury. Jak mówi, obniżając wiek emerytalny, rząd wysłał ludziom wprowadzający w błąd sygnał, że w przyszłości nie będą musieli pracować dłużej.
– Obniżając wiek emerytalny, rząd wysłał ludziom wprowadzający w błąd sygnał, że w przyszłości nie będą musieli pracować dłużej. Dzisiejsi 40-latkowie mogą teraz żyć w przeświadczeniu, że za 20 lat będą mogli przejść na emeryturę. A to nieprawda, rzeczywistość będzie wymuszała coraz dłuższą pracę. Władza polityków tak daleko nie sięga. Życie jest silniejsze. Poza tym, zawrócono z drogi prowadzącej do zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn. To nie tylko skazuje kobiety na niskie emerytury, ale też naraża je na ryzyko niskich zarobków – wyjaśnia.
Odnosząc się do luki płacowej między kobietami a mężczyznami prof. Góra podkreśla, że najwięcej zarabia się w kwiecie wieku, taka jest ścieżka awansu. Ale jeśli pracodawca widzi ryzyko, że kobieta odejdzie na emeryturę wcześniej niż mężczyzna, to może uznać, że nie opłaca mu się w nią inwestować, szkolić jej i powierzać jej nowe obowiązki.
– To jest właśnie jedno ze źródeł luki płacowej między mężczyznami a kobietami. System został co prawda tak skonstruowany, że nie ma w nim tak naprawdę wieku emerytalnego. W to miejsce jest minimalny wiek emerytalny, czyli wiek, który daje możliwość rozpoczęcia pobierania świadczenia, ale nie daje podstaw do zwolnienia pracownika. Ale pracodawcy i tak przyjmują, że kobiety są mniej wartościowymi pracownikami, bo szybciej odejdą na emeryturę. Skutki płacowe są oczywiste – mówi.
Prof. Góra krytycznie odniósł się do zniesienie limitu wynagrodzenia, do którego odprowadza się składki na ZUS (zmiana ma obowiązywać od 2019 r.).
– W przeciwieństwie do demontażu OFE i obniżki wieku emerytalnego zmiana ta rzeczywiście podkopuje logikę całego systemu emerytalnego. To jest system powszechny, który ma zapewnić, że każdy będzie miał na starość środki do życia. Najbogatsi i tak będą mieli dość oszczędności, więc nie muszą płacić składek dużo większych niż inni. Istotą zmian z 1999 r. było zastąpienie quasi-podatkowego finansowania składki emerytalnej finansowaniem quasi-oszczędnościowym. Jeśli bogaci będą płacić więcej składek, to jednocześnie wzrosną zobowiązania systemu emerytalnego wobec nich. W przyszłości politycy albo dotrzymają zobowiązania - ale wtedy zadziała to jak przywilej podatkowy dla najbogatszych, bo oszczędzają z dochodów brutto, a nie netto - albo nie dotrzymają zobowiązania. To będzie oznaczało przekształcenie finansowania systemu ponownie w kierunku podatkowym, co ten system zdewastuje. Efekt ujawni się już teraz: zdecydują bowiem oczekiwania uczestników systemu – tłumaczy.
Źródło: Parkiet.
22.01.2018

Źródło: Vitaly Raduntsev / Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania