Ryzyko, którego nie unikniesz
Jedna z bardziej popularnych maksym w świecie inwestycji brzmi: Nie wkładaj wszystkich jaj do jednego koszyka . Chodzi naturalnie o dywersyfikację ryzyka. Ale jakie właściwie ryzyko dywersyfikujemy?
Weźmy przykład branży lotniczej. Jednym z podstawowych kosztów jej działalności jest paliwo. Kształtujące się na rynku ceny surowca do jego produkcji to czynnik, od wpływu którego branża nie może się uwolnić. Oddziałuje on też na zysk inwestora, nawet jeśli zakupi on szereg akcji różnych firm lotniczych. Nie każdemu przewoźnikowi zdarzają się jednak tak spektakularne „wpadki”, jak ostatnio firmie United Airlines. Śmierć wielkiego królika na pokładzie, czy wyrzucenie pasażera siłą z samolotu to incydenty, które wpłynęły na notowania pojedynczej spółki, ale nie na kondycję konkurentów ogółem. Aby uniknąć strat spowodowanych tego typu wydarzeniami, rozproszenie emitentów w portfelu staje się już zasadne.
Odpowiadając na postawione wcześniej pytanie – ryzykiem, które dywersyfikujemy, jest ryzyko specyficzne. Przypisuje się je konkretnemu podmiotowi, jest ono czymś wybiórczym i indywidualnym. Zupełnie inny charakter ma ryzyko systematyczne, zwane też rynkowym. Wynika ono z ogólnej sytuacji makroekonomicznej (np. z poziomu inflacji czy bezrobocia), politycznej lub też czynników losowych (jak katastrofy naturalne czy wojny). Ma ono wpływ na pełen przekrój aktywów i nie da się go zdywersyfikować.
Suma ryzyka specyficznego i systematycznego danego portfela to ryzyko całkowite. Jego poziom można zredukować tylko poprzez redukcję pierwszego ze wspomnianych ryzyk. Nie wystarczy jednak po prostu zainwestować w jak największą liczbę papierów emitowanych przez różne podmioty. Takie podejście wręcz działałoby na niekorzyść inwestora, bo jego zysk z ograniczenia ryzyka specyficznego mógłby nie pokryć kosztów związanych np. z dodatkowo płaconą prowizją.
Aby osiągnąć należytą dywersyfikację ważne jest, aby dobierać instrumenty, których ceny są ze sobą w jak najmniejszym (a najlepiej ujemnym) stopniu powiązane. Wtedy spadek wartości jednego waloru, może zostać zrekompensowany wzrostem wartości drugiego z nich. O ile początkowo dodawanie nowych składowych do portfela może przekładać się na znaczne ograniczenie zmienności wartości inwestycji (ryzyka całkowitego), o tyle stopniowo efekt ten maleje, aż w końcu jest niemal pomijalny. Stąd wcześniejsza uwaga, że stawianie na jak największą liczbę emitentów to niewłaściwa strategia. Cały czas inwestor pozostaje przy tym narażony na ryzyko systematyczne. Fakt ten oraz malejące korzyści z dywersyfikacji prezentuje wykres coraz wolniej opadającej krzywej poniżej.
Z racji tego, że ryzyko specyficzne jesteśmy w stanie w dużej mierze wyeliminować, stopa zwrotu na którą możemy liczyć w dłuższym horyzoncie wynika przede wszystkim z poziomu ryzyka systematycznego. Warto pamiętać, że miarą tego ryzyka, którą możemy spotkać w kartach funduszy, jest współczynnik beta, o którym pisaliśmy również tutaj. Pokazuje on zależność pomiędzy zmianami wartości jednostki funduszu a zmianami indeksu rynkowego (np. WIGu). Jeśli wskaźnik beta jest mniejszy od jedności, to podejmowane ryzyko systematyczne jest mniejsze od tego, które przypisać można wybranemu indeksowi. Zatem w razie spadku indeksu o 1%, wartość jednostki funduszu maleje zazwyczaj o mniej niż 1% (podobnie jest też w przypadku wzrostu indeksu o 1%). Wartość beta wyższa od jedności oznacza wyższe ryzyko, a równa 1 – ryzyko tożsame z ryzykiem indeksu.
Ewa Bartosiak
Analizy Online
Reklama
02.05.2017

Źródło: OWN23 / Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania