3 powody, dla których warto zainwestować w obligacje rynków wschodzących
Ostatni rok nie był udany dla krajowych obligacji. Patrząc jednak szerzej na emerging markets widzimy, że okazji do zarobku na rynku długu nie brakowało. Ten pozytywny trend ma szansę się utrzymać. Dlaczego?
Po pierwsze: makroekonomia. Bez większych problemów można znaleźć emerging markets, które są w innej fazie cyklu koniunkturalnego niż rynki rozwinięte i rynki wschodzące silnie związane z rynkami rozwiniętymi (jak Polska). Potężna deprecjacja walut lokalnych w stosunku do dolara, z którą mieliśmy do czynienia w ostatnich latach i związana z nią inflacja importowana, przełożyła się na ogólny wzrost cen w krajach takich jak chociażby Tajlandia, Brazylia, Rosja czy Indie. W minionym roku nastąpił przełom. Stabilizacja koniunktury w Chinach, połączona z niskimi cenami surowców i gołębim FEDem spowodowały odwrócenie wcześniejszych trendów – waluty emerging markets zaczęły się umacniać, co implikowało spadek dynamiki inflacji i otworzyło drzwi bankom centralnym do obniżek stóp procentowych. Wymarzone warunki do inwestowania w obligacje.
Zobacz ofertę funduszy obligacji globalnych
Oczywiście w wielu krajach scenariusz ten w dużej mierze się zmaterializował – wskaźniki cen spadły do relatywnie niskich poziomów, a stopy procentowe zostały dostosowane. Niemniej jednak wciąż można znaleźć rynki, gdzie procesy te, z różnych przyczyn, nieco się opóźniły jak Rosja czy Brazylia oraz kraje gdzie raczej trudno się spodziewać spadku inflacji, ale stopy z dużym prawdopodobieństwem zostaną jeszcze obniżone (Indie). Należy także pamiętać, że gros spośród emerging markets podjęło trud gruntownych reform, co w dłuższej perspektywie będzie się przekładać na notowania obligacji, siłę waluty i ratingi. Ponadto niższa inflacja i stopy procentowe oraz dobre dane z rynków rozwiniętych powodują istotną poprawę podstawowych parametrów gospodarek rozwijających się.
Po drugie: przychylne nastawienie globalnych firm inwestycyjnych i przepływy. Pozytywnie o perspektywach obligacji brazylijskich i rosyjskich wypowiadał się w ostatnich dniach Iain Stealey dyrektor zarządzający JPMorgan Asset Management. Straley zwraca uwagę, że brazylijskie 10-latki oferują obecnie około 11% rentowność, a rosyjskie niemal 8%, podczas gdy amerykańskie obligacje o tym samym terminie wykupu jedynie 2,4%. Również Michael Hasenstab, zarządzający flagowym funduszem Templeton Global Bond Fund oraz Myles Bradshow z Amundi Asset Management korzystnie oceniają dług brazylijski. Z kolei specjaliści z BlackRock Inc. zauważają, że na rynkach skarbowych emerging markets ponownie pojawiają się rzesze kupujących. Znajduje to swoje odzwierciedlenie w pozytywnych danych o napływach na rynki wschodzące w styczniu.
Po trzecie: Trump. Temat najbardziej na czasie. Zarówno prezydent USA jak i Steven Mnuchin, nominowany na Ministra Skarbu stwierdzili, że dolar jest zbyt silny i w krótkim terminie negatywnie oddziałuje na kondycję gospodarczą państwa (Trump w swoim stylu powiedział, że silny dolar może wręcz utopić gospodarkę USA). Trudno powiedzieć, czy aktywność Trumpa ograniczy się do interwencji słownych czy też prezydent USA zdecyduje się na konkretne działania. Jedno jest pewne – jest zdeterminowany by osłabić dolara i w ostatnich dniach wychodzi mu to całkiem nieźle. Siłą rzeczy to doskonała wiadomość dla inwestorów posiadających obligacje emerging markets.
Perspektywy obligacji emerging markets wydają się zatem optymistyczne. Dynamiki PKB się poprawiają, po kilku miesiącach odpływów wraca kapitał na te rynki, a Donald Trump zaczyna swoją grę na osłabienie dolara - o ile nie dojdzie do nagłej zmiany kursu polityki prezydenta USA, fundusze dłużne rynków wschodzących powinny zyskiwać.
/pw
Reklama
07.02.2017

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania