To nie inflacja powinna być naszym zmartwieniem
Przez wiele lat ryzyko geopolityczne było zaniedbywane. Rok 2022 uświadomił nam, że nie należy go lekceważyć. Ale mimo że wojna w Ukrainie zmieniła wiele, to stare zasady oszczędzania i inwestowania wciąż obowiązują - takie wnioski płyną z debaty „Portfele inwestycyjne po roku wojny w Ukrainie”, zorganizowanej przez Portal PPK.
Na GPW jest wiele interesujących firm, w które warto inwestować długoterminowo, ale namawiamy do dywersyfikacji, aby część środków lokować w Polsce, a część za granicą, np. na rynku amerykańskim. Po to, aby ograniczać m.in. ryzyko geopolityczne – radzi Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI podczas debaty, którą poprowadził Michał Duniec, prezes Analiz Online.
Reklama
Zdaniem prezesa Quercusa, wybuch wojny w Ukrainie to zmiana fundamentalna. - Przez wiele lat ryzyko geopolityczne było zaniedbywane. Rok 2022 uświadomił nam, że jest to czynnik ryzyka, którego nie wolno lekceważyć. Widać, że świat zmierza w złą stronę jeżeli chodzi o napięcia geopolityczne. Mówimy przecież już nie tylko o Ukrainie. Na horyzoncie widać też potencjalny konflikt chińsko-amerykański o Tajwan – zauważa Sebastian Buczek.
Ekspert wskazuje, że wzrost ryzyka geopolitycznego jest ważniejszy od podwyższonej inflacji. - Inflacja mimo wszystko będzie zjawiskiem tymczasowym, które jest pokłosiem kilku zdarzeń na czele z olbrzymią stymulacją monetarną po wybuchu pandemii Covid w latach 2020-21. Na to nałożyła się wojna i bardzo silny rynek pracy oraz kilka innych zjawisk. Stopa inflacji w 2023 i 2024 będzie jednak opadać w kierunku normalnych poziomów, natomiast ryzyko geopolitycznym pozostanie z nami znacznie dłużej, być może nawet wiele lat – zaznacza Sebastian Buczek.
Jego zdaniem, na polskiej giełdzie warto inwestować w spółki prywatne o małej i średniej kapitalizacji. Przypomina, że od początku roku indeks małych spółek sWIG80 zyskał już 20 proc., a w skali ostatniej dekady – ponad 100 proc.
- To pokazuje, że w tym segmencie GPW można solidnie zarobić. Tego samego nie da się powiedzieć o spółkach dużych. Indeks WIG20, który jak wiemy, zdominowany jest przez spółki skarbu państwa, zyskał w tym roku zaledwie 6 proc., a przez ostatnie 10 lat stracił 17 proc. Można zatem powiedzieć, że polska gospodarka jest podzielona. Mamy gospodarkę państwową, która rozwija się i rządzi swoimi prawami i gospodarkę prywatną, która rozwija się tak samo dobrze, jak gospodarki prywatne w Europie Zachodniej czy w USA. I właśnie w tej drugiej części należałoby swoje pieniądze inwestować i tam są szanse na ponadprzeciętne stopy zwrotu – podpowiada Sebastian Buczek.
Również Grzegorz Chłopek, wiceprezes PKO TFI uważa, że to nie z powodu inflacji powinniśmy zmienić podejście do oszczędzania.
- Ważniejsze jest to, że żyjemy dłużej, a wieku emerytalnego podnosić nie chcemy. Dodatkowo, aktywa, które gromadzimy na jesień życia, są zupełnie nieoptymalnie alokowane. Ponad połowę oszczędności trzymamy na lokatach. Z kolei w części kapitałowej akcje (czy fundusze akcyjne) stanowią zaledwie ok. 22 proc., a obligacje (fundusze dłużne) aż 78 proc. To zupełnie odwrotne proporcje aniżeli na rynkach rozwiniętych, np. w USA. Amerykanie stawiają wyraźnie na rynek kapitałowy. W ich portfelach jest trochę więcej ryzyka, co w dłuższym terminie i przy odpowiedniej dywersyfikacji przynosi wyższe stopy zwrotu – wskazuje Grzegorz Chłopek. - PPK zostały tak skonstruowane, że bardzo szybko, bo już w wieku 60 lat, schodzimy z alokacją w akcje do poziomu 7 proc. Podczas gdy 60-latek ma przed sobą średnio około 28-30 lat życia na emeryturze. Z tego punktu widzenia alokacja w akcje powinna być na wyższym poziomie przez dłuższy czas – dodaje.
Eksperci podczas debaty zastanawiali się także, czy oszczędności emerytalne powinny finansować odbudowę Ukrainy, o czym coraz głośniej mówi się w debacie publicznej.
- Podstawowym zadaniem oszczędności emerytalnych nie jest wspieranie gospodarki, czy odbudowa Ukrainy, lecz zapewnienie godziwej emerytury. Dlatego boję się takich pomysłów. Pamiętajmy, że Ukraina przed wybuchem wojny funkcjonowała słabo w sensie instytucji demokratycznych i bezpieczeństwa inwestowania. Była daleka od standardów, które oczekujemy. Ponadto, na razie dzielimy skórę na niedźwiedziu, bo do tej odbudowy jeszcze długa droga. Wciąż przecież wojna trwa. Niemniej, oczywiście są podmioty, które będą beneficjentami tej odbudowy, ale będą to podmioty podwyższonego ryzyka i to z wielu powodów. Dlatego byłym ostrożny z inwestowaniem tam pieniędzy przyszłych emerytów. Na odbudowę Ukrainy zapewnijmy bazowy kapitał od instytucji, które są do tego powołane – mówi Marcin Żółtek, wiceprezes PZU TFI
Marlena Janota, członkini zarządu Santander TFI zaznaczyła natomiast, że nasze emerytalne oszczędności nie są na razie zbyt duże. - Nawet jeśli zsumujemy aktywa z wszystkich produktów emerytalnych drugiego i trzeciego kwartału, to łącznie zgromadziliśmy około 200 mld zł. Nie mamy zatem z czego tej Ukrainy budować – wskazuje.
Sebastian Buczek uważa natomiast, że sprawa z Kernelem i potencjalny delisting tej spółki (wycofanie z obrotu na GPW) – jeżeli do niego dojdzie – nie zachęci inwestorów do inwestowania w ukraińskie firmy w przyszłości.
- Z jeszcze większą ostrożnością będziemy patrzeć na ten rynek. Natomiast konflikt wciąż trwa i powinniśmy się skupić na jak najszybszym zakończeniu działań wojennych, a nie rozważać, czy i w jaki sposób zarobić na tym, co się będzie działo po wojnie. Jednak gdybym miał wymienić największych beneficjentów tej odbudowy, to wydaje się, że przodować będzie sektor budowlany, ze względu na ogrom zniszczeń w Ukrainie. Dotyczy to spółek stricte budowlanych, na czele z Budimeksem, czyli największym polskim podmiotem, jak również spółek okołobudowlanych. Przykładem może być np. Ulma, która jest producentem szalunków i w swojej historii prowadziła już działalność na Ukrainie. Tego typu podmiotów jest co najmniej kilkanaście na GPW i inwestorzy będą się im przyglądać – mówi Sebastian Buczek.
Izabela Kozakiewicz-Frańczak, partner zarządzający w iKsync.com wskazała z kolei, że po wybuchu wojny Polacy zaczęli częściej rozglądać się za inwestycjami za granicą. Najpopularniejsze (szczególnie wśród kobiet) są oczywiście nieruchomości, ale zaczęliśmy się też bardziej interesować także funduszami ETF i zagranicznymi akcjami. Ponadto, mimo spadku na rynku krypto, Polacy wciąż żywo patrzą w tym kierunku kryptowalut.
- Na pytanie, co skłoniłoby cię do podjęcia pierwszej decyzji o inwestycji, 70 proc. badanych odpowiedziało, że to ochrona przed inflacją. Być może jest to zatem ten moment, żeby inwestorów „popchnąć” w kierunku oszczędzania – dodaje.
20.04.2023

Źródło: Tiko Aramyan / Shuterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania