Skarbiec TFI: Jeszcze wszystko przed nami
Rezerwa Federalna nie podniosła stóp. Stało się to, o czym od kilku miesięcy nieśmiało pisaliśmy, obawiając się potencjalnie własnej ignorancji, w obliczu praktycznie jednomyślności komentatorów rynkowych, którzy z absolutnym przekonaniem wieszczyli rozpoczęcie cyklu podwyżek stóp procentowych w USA już na wrześniowym (czyli wczorajszym) posiedzeniu. Z uporem godnym lepszej sprawy przekonywali oni o odradzającej się sile i dynamice amerykańskiej gospodarki, o czyhającym za rogiem wzroście inflacji, niesamowitej produktywności amerykańskiej maszyny ekonomicznej, nad wyraz zdrowym rynku pracy i odporności Stanów Zjednoczonych Ameryki na słabość koniunktury światowej.
Co więcej, w obliczu dosłownego zdmuchnięcia podstaw dla powyższych hipotez przez kolejny oświadczenie Rezerwy Federalnej, w którym możemy wyczytać czarno na białym obawy o rzeczywistą kondycję ekonomii, optymiści rynkowi postanowili zastosować stare dobre metody nowomowy i nazwać raczej pesymistyczne stanowisko Janet Yellen „niejednoznacznym” i „jastrzębim w średnim i długim terminie”. W rzeczywistości, trudno o bardziej gołębie nastawienie patrząc na kolejną rewizję w dół projekcji ekonomicznych Fedu, z naciskiem na obniżające się oczekiwania wzrostu gospodarczego i schodzącego w dół z posiedzenia na posiedzenie oczekiwanego poziomu inflacji (sprawdź wyniki funduszy akcji amerykańskich).
Po raz kolejny rynek wydaje się ślepy lub przynajmniej dotknięty ostrym wariantem astygmatyzmu biorąc na poważnie kropki (Fed Dot Plot) oczekiwanych stóp procentowych, w świetle których w 2016 roku stopy w USA powinny być na poziomie 1,75%, a ignoruje zamieszczony na sąsiedniej stronie projekcji Fedu, wykres oczekiwań inflacyjnych, według których inflacja dobije do celowanego poziomu 2% dopiero w 2018 roku. Nad tym, co się będzie działo w trakcie tego dwuletniego okna pomiędzy rozpoczęciem podwyżek, a dochodzeniem inflacji do celu i w jaki sposób inflacja może zostać pobudzona w sytuacji chłodzenia koniunktury polityką monetarną nikt zadaje się nie zastanawiać.
Spoglądając na transkrypt oświadczenia Janet Yellen i już bez uciekania się do uszczypliwości warto podkreślić, że Rezerwa Federalna zwraca uwagę na szereg utrudnień nazywanych poetycko czołowymi wiatrami (headwinds) w procesie „normalizowania” polityki monetarnej. Po pierwsze, pomimo nadzwyczajnego spadku poziomu bezrobocia, Komitet dostrzega, że towarzyszy temu wysoki poziom zatrudnionych w niepełnym wymiarze godzin pomimo preferencji zatrudnienia na cały etat. Po drugie, spadek cen surowców, a zwłaszcza surowców energetycznych, mocno nie sprzyja odbiciu się inflacji od deflacyjnego dna. Po trzecie, Janet Yellen po raz kolejny wskazała zbyt mocnego dolara jako negatywny dla amerykańskiej gospodarki czynnik i spadający eksport netto, pośrednio wynikający z niekorzystnych parytetów walutowych.
Po czwarte (i tutaj należy się ukłon za jasne postawienie sprawy), trudna sytuacja na rynku międzynarodowym sprawia, że podwyżka stóp w takim terminie jest postrzegana jako niewskazana. I po piąte (kolejny ukłon), Janet Yellen wskazała na rynek finansowy jako czynnik, który bierze pod uwagę w kreowaniu polityki pieniężnej. W myśl tej wypowiedzi spadki na giełdach (Chiny, Rynki Rozwijające się i USA) same w sobie można postrzegać jako zacieśnianie warunków finansowych, a dołożenie do tego zacieśniania monetarnego zwiększyło by jedynie zmienność na rynkach (sprawdź wyniki funduszy akcji globalnych rynków rozwiniętych).
I na koniec, należy spojrzeć ponownie na kropki Fedu, w których pojawiło się coś, na co od dawna czekałem i według mnie jest wydarzeniem roku w polityce monetarnej. Po raz pierwszy mogliśmy zobaczyć kropkę poniżej zera, która oznacza, że jeden z głosujących członków Komitetu postanowił rozpocząć debatę o ujemnych stopach procentowych w USA, nie tylko w 2015 ale i w 2016 roku. Przypuszczalnie ten sam członek widzi miejsce na pierwszą podwyżkę dopiero w 2017 roku. Nie wiadomo oczywiście, który z przedstawicieli komitetu tak zagłosował i nikt oficjalnie go palcem nie wskaże ale stawiać należy na Narayanę Kocherlakotę (Fed z Minneapolis) lub co by było ciekawsze, Williama Dudleya (Fed z Nowego Jorku). Pojawienie się kropki poniżej zera jest bardzo ważne z trzech powodów. Po pierwsze, negatywne stopy procentowe w USA tym samym wyszły poza ramy prac naukowych członków Fed i FOMC i weszły do palety realnie rozpatrywanych możliwości kształtowania polityki monetarnej.
Po drugie, jest dodatkowym potwierdzeniem tego, że członkowie Rezerwy Federalnej mają wątpliwości co do kondycji amerykańskiej gospodarki. Trzecim powodem jest sama szefowa Fed – Janet Yellen, która zapytana w trakcie konferencji prasowej o tą szczególną kropkę, po sekundzie zawieszenia, odpowiedziała, że na dzień dzisiejszy nie ma potrzeby wprowadzenia ujemnych stóp procentowych ale gdyby oczekiwania Fedu co do kondycji gospodarki uległy pogorszeniu, wzięłaby pod uwagę taki scenariusz. W ostateczności, oczekującym rychłych podwyżek stóp procentowych może zostać jedynie ostateczna i bardzo drastyczna opcja – zabić Bena Bernanke, który powiedział, że nie oczekuje normalizacji stóp procentowych za swego życia.
Łukasz Woś, Skarbiec TFI
Reklama
21.09.2015

Źródło: BEST-BACKGROUNDS / Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania