Surowcowa hossa czy energetyczny kryzys
Dynamiczny wzrost cen surowców jest faktem i bywa jedną z najczęściej wymienianych przyczyn inflacji oraz dowód na odradzającą się koniunkturę w gospodarce. Zjawisko to jest jednak bardziej złożone niż się wydaje.
Za zwyżkę indeksów towarowych odpowiedzialne są w największym stopniu surowce energetyczne, co staje się poważnym zagrożeniem.
Reklama
Bloomberg Commodity Index (BCI) od początku roku poszedł w górę o prawie 30 proc., a od pandemicznego dołka z marca ubiegłego roku wzrósł o 70 proc. i znajduje się na poziomie najwyższym od ponad sześciu lat. Pozostałe najbardziej popularne indeksy, odzwierciedlające zmiany cen na giełdach towarowych zwyżkowały w tym czasie jeszcze mocniej, na przykład CRB Index od początku roku zyskuje 36 proc., a od marca 2020 r. o prawie 115 proc. Różnice te wynikają przede wszystkim ze struktury poszczególnych wskaźników. Udział surowców energetycznych w BCI wynosi niespełna 30 proc., a w CRB sięga 40 proc. Ta obserwacja sugeruje kierunek bardziej szczegółowej analizy sytuacji na rynkach surowcowych, która okazuje się dość mocno zróżnicowana. Najlepszym tego przykładem jest fakt, że Bloomberg Metals od początku roku zniżkuje o 10 proc., a od marca ubiegłego roku rośnie jedynie o 24 proc. Jeśli porównamy te dane z niemal 80 proc. wzrostem od początku roku Bloomberg Energy i zwyżką tego indeksu o 135 proc. od dołka z marca ubiegłego roku, to mamy oczywisty dowód na to, gdzie leży problem.
Użycie określenia „problem” jest przy tym jak najbardziej uzasadnione, bowiem w ostatnich dniach i tygodniach coraz częściej mówi się o kryzysie energetycznym, którego przejawy widoczne są w wielu częściach świata i nie w pełni wynikają one z szybkiej odbudowy globalnej gospodarki po pandemicznym załamaniu.
Poprawa koniunktury gospodarczej spowodowała wzrost zapotrzebowania na energię elektryczną, ale dynamicznie rosnące ceny prądu to bardziej efekt czynników stojących po stronie podaży niż popytu. Co gorsza, dotyczą one niemal wszystkich źródeł pozyskiwania energii, a więc węgla, gazu i uranu, wykorzystywanego w energetyce jądrowej oraz w nieco mniejszym stopniu ropy naftowej. Na podażowe kłopoty składa się dodatkowo kilka czynników, poczynając od konfliktów politycznych, poprzez politykę klimatyczną, po względy związane z warunkami pogodowymi.
Dwa kluczowe przykłady oddziaływania czynników politycznych na notowania surowców to konflikt między Chinami a Australią, skutkujący dynamicznym wzrostem cen tego paliwa na całym świecie i potężnymi kłopotami z prądem w Chinach oraz ograniczeniem dostaw gazu przez Rosję, za którym także mogą stać względy polityczne, co powoduje napięcia głównie w Europie. Okazuje się, że związki między segmentami rynku surowców energetycznych są bardzo ścisłe.
Choć rola węgla w energetyce ulega ograniczeniu, to jednak wciąż jest znacząca. Notowania tego paliwa od początku roku wzrosły o ponad 200 proc. i są niemal czterokrotnie wyższe niż w marcu ubiegłego roku, osiągając poziom najwyższy od lata 2008 r. Niewiele mniejszą dynamiką charakteryzują się ceny gazu ziemnego, stanowiącego najpoważniejszą alternatywę dla węgla. Notowania błękitnego paliwa od początku roku wzrosły o prawie 120 proc., a od marca 2020 r. o ponad 250 proc. i są najwyższe od trzynastu lat. Zapasy gazu, głównie w Europie, w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy uległy zmniejszeniu, a rosyjskie firmy które są jego podstawowym dostarczycielem, deklarują brak możliwości zwiększenia produkcji i dostaw. Warunki pogodowe na naszym kontynencie sprawiły, że produkcja energii ze źródeł odnawialnych była niższa, co dodatkowo wpłynęło na zmniejszenie się zapasów gazu. W ślad za wymienionymi surowcami, mocno w górę idą ceny ropy naftowej. Notowania amerykańskiej WTI od początku roku wzrosły o prawie 55 proc., a w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy o 85 proc. i są najwyższe od trzech lat. W kontekście perturbacji na rynkach najbardziej popularnych surowców energetycznych należy patrzeć na dynamikę cen uranu, wykorzystywanego w energetyce jądrowej. Notowania tego metalu wzrosły od początku roku o 45 proc.
Wzrost cen surowców energetycznych nie byłby tak wielkim problemem, gdyby wynikał jedynie ze zwiększonego popytu ze strony odrabiającej pandemiczne straty globalnej gospodarki. Ograniczenia po stronie podaży są jednak groźne, a ich konsekwencje wielkokierunkowe. Poza wspomnianymi kłopotami dla przemysłu i w coraz większym stopniu dla gospodarstw domowych, surowce energetyczne są istotnym czynnikiem wpływającym na inflację. Presja inflacyjna nie może zaś być ignorowana w nieskończoność przez władze monetarne, które będą zmuszone do stopniowej normalizacji nadzwyczaj luźnej polityki pieniężnej, co zwiastuje kłopoty w kontynuacji poprawy koniunktury gospodarczej. O tym, że sytuacja w tej kwestii wcale nie jest tak dobra, może świadczyć wspomniana sytuacji na rynku metali przemysłowych. Najbardziej miarodajne są tu notowania miedzi, aluminium oraz w nieco mniejszym stopniu stali. Rosną one od początku roku odpowiednio o 18 i 47 proc., ale dynamika tego ruchu pozostaje w tyle za surowcami energetycznymi. Ruda żelaza potaniała natomiast w tym roku o 28 proc.
Na teorie o cyklicznej hossie na rynkach surowców należy więc patrzeć nieco bardziej krytycznie i dostrzegać złożoność wynikającą z dynamiki cen w poszczególnych ich segmentach.
30.09.2021

Źródło: Gevorg Simonyan / Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania