Emocje a inwestowanie – jak to pogodzić?
Wchodząc na rynek, dowiesz się o sobie mnóstwa rzeczy, o których nie wiedziałeś do tej pory mówi Grzegorz Zalewski z BM BOŚ w rozmowie z Robertem Stanilewiczem
- Nastały nas szczególne czasy. Można byłoby je nazwać poligonem inwestycyjnym. Z czym w ostatnich tygodniach mierzył się przeciętny inwestor?
– Większość aktywnych inwestorów w ciągu ostatniego miesiąca miała bardzo ciekawy eksperyment w czasie rzeczywistym, z bardzo nietypowymi warunkami, nie dającymi się przewidzieć przez żadne modele. Zmienność na rynku sięgnęła historycznych poziomów, podobnie jak wielkość spadków na przeróżnych klasach aktywów. Skala i dynamika wydarzeń spowodowała, że było to coś nowego. Mój znajomy, który jest agresywnym spekulantem na rynku i udało mu się zarobić pieniądze na spadkach, mówi, że w pewnym momencie miał już dość tego wszystkiego, w czym się znalazł. Był wyczerpany. Ostatni czas na rynku był dla inwestorów ciągłym trzymaniem ręki na pulsie.
Reklama
- Co przechodzi inwestor, który nie jest takim wyczynowcem jak Pański kolega? Co siedzi mu w głowie i jak wpływa to na jego decyzje?
– Frustracja, stres, rozżalenie, poczucie niemocy… Fakt, że wszystko wydarzyło się tak szybko i w takim stopniu, powoduje, że negatywne emocje zebrały się ciągu bardzo krótkiego czasu. Po pierwszej fali wyprzedaży, gdy akcje nurkowały przeciętnie po kilkanaście procent, pojawiło się mnóstwo grup inwestorów, która zaczęła wtedy kupować. Powiedzmy, że była to grupa inwestorów fundamentalnych, która twierdziła, że spółki o solidnych fundamentach przecież nie spadną. Do tego doszła grupa spekulantów oraz wszystkie pośrednie grupy amatorów i doświadczonych inwestorów. Co jednak może się okazać? Że odbicia nie ma albo jest bardzo mizerne, po czym spadamy o drugie tyle. Wielu inwestorów znajduje się wtedy w całkowitej konsternacji, nie wie co zrobić dalej. W najgorszej sytuacji znajdują się osoby, które nie miały wcześniej opracowanego planu działania. Tkwią oni w niemocy do podjęcia decyzji, patrząc, jak ich rachunek coraz bardziej topnieje. Podjęcie wówczas odpowiedniej decyzji jest potwornie trudne, dlatego, że mamy do czynienia z mechanizmem przedwczesnego żałowania. Z jednej strony inwestor boi się podjęcia decyzji o zamknięciu pozycji, żeby nie okazało się, że po tym nastąpi odbicie. Z drugiej strony powstaje żal po podjęciu decyzji, gdy okazuje się, że mogliśmy zarobić lub chociaż odrobić część strat. To powoduje straszny mętlik w głowie, który sprawia, że większość inwestorów czeka i boi się aktywnie zarządzać portfelem.
- Jak uchronić się przed żalem związanym ze złymi decyzjami inwestycyjnymi?
– On tak naprawdę jest bardzo racjonalny, bo próbuje nas uchronić przed dyskomfortem. Człowiek nie lubi dyskomfortu. Lubi mieć pewność co do podejmowanych decyzji. Chce uniknąć decyzji, której skutki mogą być negatywne dla niego samego. Od wielu lat, prowadząc zajęcia dla inwestorów, powtarzam do znudzenia: plan i strategia. Jeżeli mamy je, to mamy szansę uchronić swoje własne emocje przed klinczem w sytuacjach nietypowych. Inwestor znajduje się w ciągłym stresie. Jego decyzje są ciągle oceniane poprzez jego wyniki inwestycyjne. W sytuacjach gdy zaczynamy się zbyt często mylić, nasze poczucie pewności siebie ulega pogorszeniu. Jeżeli nie mamy żadnego planu i strategii działania, to jesteśmy odsłonięci na ataki niespodziewanych wydarzeń. Jeżeli mamy strategię, to jesteśmy w stanie częściowo zapobiec frustracji emocjonalnej. Możemy powiedzieć sobie: „tracę pieniądze, ale zgodnie z planem”. To brzmi dziwnie, szczególnie dla początkujących, ale pozwala nam ograniczyć pochopne podejmowanie decyzji i związany z tym żal.
- Cały czas docierają jednak do nas informacje ze świata i gospodarki. Chyba nie jest możliwe odcięcie się od napływu tych wszystkich wiadomości, które wpływają na nasze myślenie o inwestycjach.
– Weźmy taki przykład – obecnie kształtują się bardzo duże oczekiwania także do cen ropy naftowej. Pomimo zawarcia umowy pomiędzy producentami w sprawie cięcia wydobycia, na tym rynku nie zadziało się nic. Dla mnie, jako wieloletniego obserwatora rynku, który od lat zwraca uwagę na psychologiczne aspekty, jest to bardzo zły sygnał. Pokusy, żeby zerkać i sprawdzać, co się dzieje w naszych inwestycjach są zbyt silne, aby móc się im przeciwstawić. Zwłaszcza, jeśli patrząc na rynek czujemy, że jest to dno. Wiele osób może powiedzieć, że skoro giełda wyprzedza gospodarkę, to zanim recesja się pojawi i będzie trwała jakiś czas, może dno na giełdzie zostało już osiągnięte. Ludzie w tej chwili szukają pozytywnych informacji oraz tego, co na nie reaguje. Jeśli nie dzieje się nic, inwestorzy zaczynają tracić nerwy.
- Jaką ma Pan radę dla tych, którzy właśnie teraz zakładają rachunek maklerski?
– Inwestowanie jest związane z ryzykiem, nie z pewnością. To nie jest tak, że teraz trzeba mieć akcje bo „pospadały” i to jest okazja. Inwestycja jest warta tyle samo w dowolnym momencie, jeśli wiesz, z czym się ona wiąże. Jeśli wiesz, że wiąże się z ryzykiem i wiesz, jakie dopuszczasz straty, nie ma różnicy w którym momencie zaczynasz swoje doświadczenia z inwestycjami. Cały czas powtarzam nowym inwestorom: Chodź na rynek. Nie bój się. Dowiesz się o sobie mnóstwa rzeczy, o których nie wiedziałeś do tej pory. Czasem nie będą to miłe rzeczy, bo zobaczysz jak reagujesz w ogromnym stresie, jak podejmujesz głupie decyzje i jest ci z tym źle. Doprowadzi to wielokrotnie do frustracji, która może przelać się nawet na inne osoby. Ale im wcześniej to przejdziesz, tym większa szansa, że się tego nauczysz i będziesz umiał to wykorzystać.
15.04.2020

Źródło: analizy.pl
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania