W co NIE inwestować w 2018 roku
Po raz drugi zadajemy to przewrotne pytanie. Tym razem z zupełnie różnych powodów na cenzurowanym są wybrane obligacje skarbowe i kryptowaluty
Globalna gospodarka jest już na późnym etapie cyklu koniunkturalnego. Jedni mówią o końcówce ożywienia (III faza cyklu), inni już o ekspansji (ostatnia, IV faza). Wiele gospodarek na świecie, w tym polska, pracują na wysokich obrotach – niskie bezrobocie, rosnące nakłady inwestycyjne (tu Polska ma jeszcze trochę do nadrobienia) i zyski spółek, w końcu rosnące tempo inflacji. Charakterystyczna jest więc hossa na rynkach akcji, do której dołączają surowce.
Reklama
Czytaj również: Strategie inwestycyjne: jak wykorzystać cykl koniunkturalny
Co na tak rozgrzanych rynkach może być gorszym pomysłem inwestycyjnym? To pytanie zadaliśmy sześciu uczestnikom Ligi Ekspertów. Grzegorz Zatryb z Skarbiec TFI wskazuje m.in. na wybrane obligacje skarbowe krajów rozwiniętych Europy Zachodniej.
– Jeżeli miałbym wskazać na jakiegoś pewniaka w kategorii „co przyniesie straty”, to będą to obligacje z ujemną nominalną rentownością: znaczna część szwajcarskich, japońskich i niemieckich. Szansa na to, że rentowności spadną, co dałoby zarobić na tych obligacjach, oceniam bardzo nisko. Najlepszy scenariusz to ich pozostanie na tym samym poziomie. W takiej sytuacji papiery z dodatnią rentownością przynajmniej nie spowodują nominalnej straty – mówi Grzegorz Zatryb i zwraca uwagę na słowo klucz, to jest „nominalnie”:
– Deflacja to już przeszłość i znowu trzeba zwracać uwagę na realne stopy procentowe, a to znacznie pogarsza opłacalność inwestycji w te obligacje. Realne stopy są bowiem ujemne właściwie na większości rynków rozwiniętych poza Stanami Zjednoczonymi i niektórymi krajami strefy euro – dostrzega główny strateg Skarbca.
Również Tomasz Hońdo z Quercus TFI podchodzi do obligacji krajów strefy euro, szczególnie niemieckich, z rezerwą:
– Polityka EBC przyczynia się do utrzymania ich rentowności na sztucznie niskich poziomach (a cen – na sztucznie wysokich), ale przecież mamy już pierwsze sygnały, że bank może zacząć od tej polityki odchodzić – tłumaczy starszy analityk Quercus.
Polska jako gospodarka wschodząca, ale sąsiadująca z dojrzałymi, z jednej strony powinna korzystać na pozytywnym nastawieniu do emerging markets, ale z drugiej prawdopodobnie będzie podążać za rentownościami obligacji w Niemczech. Rafał Bogusławski z Amundi Polska TFI nie spodziewa się zbyt wiele po krajowych papierach o stałym oprocentowaniu i długich terminach zapadalności.
– Co prawda RPP twardo zapowiada brak podwyżek stóp w tym roku, ale wzrost inflacji od marca/kwietnia może to nastawienie zmienić. Firmy raportują wzrost presji kosztowej, wzrost gospodarczy oparty jest na konsumpcji, co spowodowało domknięcie luki popytowej. W takich warunkach wzrost inflacji jest bardzo prawdopodobny , a to nie sprzyja obligacjom – mówi zarządzający Amundi.
Tempo wzrostu cen jest kluczowe. Jak mówi Adam Łukojć z TFI Allianz Polska, inflacja plus hossa oznacza szczególnie niekorzystne warunki do „inwestowania” pieniędzy na lokacie bankowej lub tym bardziej trzymania ich w gotówce.
– Trzymanie pieniędzy na lokacie, gdy wokół nastroje są dobre i można zarobić na wielu różnych aktywach, to stracenie szansy. Dodatkowo, przy powoli podnoszącej się inflacji, lokata bankowa to również stracenie realnej wartości części majątku. Hossa może trwać, a 2018 rok może przynieść nagrody dla odważnych i zmarnowanie szans dla tych, którzy boją się ryzyka – mówi dyrektor Departamentu Zarządzania Portfelami Akcyjnymi.
W warunkach rosnącej inflacji coraz więcej inwestorów patrzy w kierunku surowców, a szczególnie złota. Karol Matczak z mBanku twierdzi jednak, że nie włoży w nie ani złotówki:
– Fizyczne posiadanie złota jest niepraktyczne, a oparte na instrumentach pochodnych nie spełnia założeń dotyczących bezpieczeństwa. Słyszę głosy, że jest to super ochrona przed inflacją, co jest w mojej ocenie błędne. Dużo lepsze są akcje czy obligacje (odpowiednio dobrane). A na złocie też można stracić, co widać po ostatnich latach – mówi dyrektor Departamentu Doradztwa Inwestycyjnego.
Karol Matczak omijałby również inwestycje bezpośrednie w mieszkania pod wynajem. – Niedługo podaż na tym rynku może być bardzo wysoka, co może mieć wpływ na marże, a przy tym coraz trudniej może być o popyt. Poza tym trzeba się sporo namęczyć administrując nimi, więc może nas to kosztować więcej nerwów, a za 2-3 lata rentowności obligacji mogą dawać dużo lepszy zysk, jeśli stopy procentowe pójdą do góry – mówi ekspert.
Na rozgrzanym rynku akcje są łakomym kąskiem. Jednak Kamil Cisowski z Domu Inwestycyjnego Xelion nie jest przekonany do parkietów europejskich:
– Umacniające się w szybkim tempie euro stanie się w naszej opinii problemem. Za czynnik ryzyka uznajemy osłabienie pozycji kanclerz Merkel w Niemczech, a także niezadowalające postępy w kwestii brexitu. Jeżeli Europejski Bank Centralny rzeczywiście postanowi być konsekwentny w kwestii zacieśniania polityki monetarnej, wydaje nam się, że Europa wciąż może wypadać średnio na tle innych rynków akcyjnych, pomimo atrakcyjnych wycen – mówi dyrektor Zespołu Analiz i Doradztwa Inwestycyjnego.
Suchej nitki zapytani przez nas uczestnicy Ligi Ekspertów nie zostawili na kryptowalutach. Adam Łukojć wskazuje, że przybywa ich w bardzo szybkim tempie, a ich utrzymanie (szczególnie koszty energii elektrycznej) kosztuje sporo. Ponadto są wyjątkowo niepraktycznym środkiem płatniczym, a wielu inwestujących na tym rynku straciło już majątki wraz z bankructwem obsługujących ich platform. Grzegorz Zatryb mówi, że wciąż są to rubieże rynku finansowego, mimo uruchomienia rynków kontraktów terminowych na bitcoina, a Tomasz Hońdo tłumaczy, że nie sposób określić w rzetelny sposób ich wartości fundamentalnej. Jest to raczej przedmiot spekulacji, niż klasycznie rozumianego inwestowania. O analogiach z przeszłości przypomina również Karol Matczak:
– Na przełomie listopada i grudnia mój kolega, który nie ma nic wspólnego z rynkami ani IT wypytywał mnie o kryptowaluty, ponieważ sam budował pozycję długą. Analogii do baniek na rynkach akcji było nazbyt dużo. A tego w inwestowaniu trzeba unikać, co dość dobrze pokazał przełom roku – przestrzega Karol Matczak.
26.01.2018

Źródło: Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania