Wybory we Francji – niespodziewanie wielka ulga
Zwycięzcą pierwszej tury został Emmanuel Macron, tuż za nim znalazła się Marine Le Pen. Choć wynik był zgodny z przewidywaniami, rynki zareagowały niespodziewanym optymizmem
Pierwsza tura francuskich wyborów prezydenckich jest już za nami. Jak poinformowało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zwycięzcą niedzielnego głosowania został centrowy polityk Emmanuel Macron, który zdobył 23,75% głosów. Kontrowersyjna kandydatka skrajnej prawicy Marine Le Pen zajęła drugie miejsce – głosowało na nią 21,53% wyborców.
Ta sytuacja nie powinna nikogo dziwić. Wynik pierwszej tury jest zgodny z przewidywaniami – przedwyborcza ankieta przeprowadzona w środę i czwartek (jeszcze przed strzelaniną, która miała miejsce na Polach Elizejskich) nie tylko trafnie wskazała zwycięzcę, ale nawet precyzyjnie oszacowała udział głosów, które otrzymają kandydaci. Także rynki zachowywały spokój – na francuską giełdę dużo większy wpływ niż perspektywa wyboru nowej głowy państwa wydawał się mieć komunikat brytyjskiej premier Theresy May dotyczący zwołania przedterminowych wyborów parlamentarnych. Nieco bardziej nerwowo zachowywał się rynek długu – spread między rentownością francuskich i niemieckich obligacji 10-letnich przekroczył 70 pkt. bazowych, podczas gdy na początku 2017 r. było to niespełna 50 pkt. bazowych.
Choć do niepewności panującej przed brytyjskim referendum czy amerykańskimi wyborami było daleko, po publikacji ostatecznych wyników dało o sobie znać powszechne odczucie ulgi. Dzisiejsza cena otwarcia francuskiego indeksu CAC40 była o przeszło +4,1% wyższa od piątkowego kursu zamknięcia. Obecnie wartość indeksu wynosi ok. 5275 pkt. i jest najwyższa od 2007 r. W dół poszybowała również rentowność francuskich obligacji – na samym otwarciu notowań papiery oferowały rentowność o ponad 0,5% niższą niż w piątek po południu. Widoczne było także istotne umocnienie wspólnej waluty, która wartość wobec dolara wzrosła o prawie +1,5%. Zyskał także polski złoty, który umocnił się w stosunku do euro o ponad +0,5% (dane na godzinę 11)
Choć holenderskie wybory pokazały, że Europa nie jest skazana na rządy skrajnie prawicowych populistów, ta optymistyczna reakcja rynków wskazuje, że wielu mimo wszystko obawiało się Frexitu, czyli innymi słowy wygranej Le Pen. Zwłaszcza, że w relatywnie krótkim czasie blisko 20-procentowe poparcie zbudował ultralewicowy kandydat Jean-Luc Melenchon, który jeszcze w marcu był postrzegany jako kandydat marginalny cieszący się poparciem 10% wyborców. To pokazało, że zdarzyć może się tak naprawdę wszystko, a nieprzewidywalności rynki obawiają się najbardziej.
Ten dzień z pewnością upłynie pod znakiem euforii. Nie należy jednak zapominać, że Francja jeszcze nie wybrała swojego prezydenta, a ostateczny wyścig ma miejsce za blisko dwa tygodnie, czyli 7 maja. Zwycięstwo z pewnością doda wiatru w żagle zwolennikom Macrona – zgodnie z obecnymi sondażami, w drugiej turze centrowy kandydat ma uzyskać 63% głosów. Nie należy jednak wykluczać niespodziewanej mobilizacji jego przeciwników. Jak wskazują eksperci, póki co pewne jest jedynie to że dobiegł końca okres gdy w fotelu prezydenta V Republiki zasiadał kandydat jednej z dwóch największych partii – Socjalistów lub Republikanów. Z ferowaniem dalszych wyroków musimy poczekać jeszcze kolejnych 14 dni.
Katarzyna Czupa
Analizy Online
Reklama
24.04.2017

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania