Czarne jest białe, a białe jest czarne
Czy świat niskich stóp procentowych to wciąż ten sam mechanizm działania rynków finansowych? A może dotychczas rządzące tu prawa nie mają już racji bytu? Odpowiedzi na te pytania szukał Rafał Matulewicz podczas CFA Investment Summit
Wystąpienie Dyrektora Zarządzającego ds. Inwestycji w PKO TFI dobrze wpisywało się w tytuł wtorkowej konferencji brzmiący „Rynki finansowe na rozdrożu”. Niespotykany jak dotąd krajobraz ekonomiczny może bowiem rodzić rozdźwięk między tym, co podpowiadają dane płynące z gospodarek, a tym, jak właściwie powinniśmy je interpretować. Nigdy wcześniej nie spotkaliśmy się z sytuacją, w której miejsce na obniżanie stóp procentowych jest już niewystarczające do pobudzania wzrostu, a jako remedium wprowadza się programy luzowania ilościowego QE („quantitative easing”). Rynki polubiły pomoc banków centralnych do tego stopnia, że właściwie od 2009 r. na każdej klasie aktywów można było zarobić. Za tą dynamiką nie nadąża jednak ożywienie gospodarcze, które „kroczy” w dość anemicznym tempie.
Mamy zatem niemal zerowe stopy procentowe, żółwi wzrost gospodarczy, dodruk pieniądza i generalnie pozytywny trend na akcjach i obligacjach. Do tego dochodzi starzejące się społeczeństwo (dla którego coraz ważniejsze są oszczędności niż konsumpcja) oraz postęp technologiczny. Czy aby tutaj kończą się wszystkie elementy układanki?
Pierwszą wątpliwość może budzić to, czy obecny poziom stóp utrzymywany przez banki centralne jest właściwy w kontekście czynników, które powinny go determinować. Wedle tzw. reguły Taylora do takowych należą inflacja i wzrost PKB w relacji do ich docelowych/potencjalnych wartości. Ekspert z PKO TFI zwraca uwagę, że rozbieżności między tym, co wynika z zastosowania wspomnianej reguły a obecnym poziomem stóp są znaczące. Wskazuje to, że nasza interpretacja rzeczywistości może bazować na błędnych przesłankach. Przykładowo, jeśli stopy procentowe są za niskie, to dokonywane na ich podstawie wyceny akcji mogą być zawyżone. Prowadzi to do tego, że coraz więcej płacimy za realne zyski firm, w które inwestujemy. Na rynku amerykańskim taki scenariusz faktycznie realizuje się już od lat 80-tych. Drogi wyjścia z tej nierównowagi są dwie - albo odpowiednio wzrosą zyski przedsiębiorstw, albo spadną ich giełdowe notowania.
Inną, prostą zależnością, która nie przystaje do realiów coraz bardziej skomplikowanego świata rynków finansowych, jest ta związana z poziomem gotówki w portfelach menedżerów funduszy. Generalnie im on wyższy, tym większe obawy o koniunkturę na giełdach. Rok 2015 charakteryzuje natomiast niski stan gotówki, co powinno sygnalizować hossę. Pomimo tego nie udało się uniknąć takich dni jak „Black Monday” w Chinach (24 sierpnia), kiedy to indeks Shanghai Composite drastycznie spadł o ponad -8%, po czym następowały kolejne tygodnie zmagań z rynkową przeceną.
Idąc dalej w swoich rozważaniach Rafał Matulewicz poddał pod wątpliwość też to, czy na pewno białe jest białe, a czarne jest czarne. Spoglądając na wykres S&P500 od początku 2009 r. możemy obserwować pozornie niekwestionowany, byczy sentyment inwestorów. Sęk w tym, że niekoniecznie wyrażony jest on we właściwej walucie. Miarodajność dolara może „podkopywać” jego gigantyczny dodruk, o czym dobrze świadczy skala wzrostu sumy bilansowej FED. Rezerwa Federalna „wpompowuje” pieniądz w gospodarkę skupując aktywa z rynku, przez co puchnie jej bilans (patrz wykres poniżej). Jako alternatywnej waluty dyrektor w PKO TFI proponuje użyć surowca, na którego podaż banki centralne nie mają wpływu – tj. złota. Jako że od II poł. 2012 r. jest ono w trendzie spadkowym, wyrażony w tej jednostce kurs S&P500 również reprezentowałby od kilku lat rynek niedźwiedzia.
Nieścisłości związanych z rynkami finansowymi można by jeszcze mnożyć. To, co wyłania się z ich natłoku, to zdaniem Rafała Matulewicza wizja dalszego, spowolnionego rozwoju gospodarczego z wieloma przeszkodami na swojej drodze. Ożywienie zdaje się na tyle słabe, że wcale nie przeraża, ale wręcz nudzi.
Ewa Przygodzka
Analizy Online
Reklama
29.10.2015

Źródło: sergign / Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania