Szokujące prognozy Saxo Banku na 2026: blackout w Polsce
Skoordynowany cyberatak na infrastrukturę energetyczną w pierwszych tygodniach zimy przejmuje kontrolę nad siecią przesyłową i doprowadza do ogólnokrajowego, 72-godzinnego blackoutu. Radykalnie zmienia to postrzeganie ryzyka przez inwestorów, przemysł i rynek walutowy. To jeden z szokujących scenariuszy co roku publikowanych przez Saxo Bank.
"Nasze szokujące prognozy na nadchodzący rok to nie prognozy, to nasza coroczna, nieszablonowa burza mózgów na temat szalonych rzeczy, które mogą się spełnić. Od przełomowych odkryć w dziedzinie komputerów kwantowych i wzrostu PKB nakręconego przez ślub Taylor Swift, po sztuczną inteligencję przejmującą władzę w salach konferencyjnych i leki na otyłość w popołudniowej przekąsce i misce psa – rok 2026 może okazać się naprawdę szalony". Tak brzmi wstęp do publikacji, której autorzy co roku próbują przewidzieć nieprawdopodobne, ale technicznie możliwe scenariusze, które miałyby ogromny wpływa na aktywa finansowe.
W tym roku powstał także scenariusz "Czarnego Łabędzia" dla Polski.
Gdy Polska zatrzyma się na 72 godziny
Po akcesji do UE, Polska wyrosła na kluczowe europejskie centrum logistyczne, korzystające z taniej energii i sprawnych łańcuchów dostaw. Jednak rozwój gospodarczy od lat wyprzedzał modernizację infrastruktury energetycznej – przestarzałej, przeciążonej. W efekcie prawdziwy „Czarny Łabędź” to nie wojna za wschodnią granicą ani inflacja, lecz cyfrowa podatność systemu: kruche sieci, archaiczne systemy sterowania i zintegrowane procesy podatne na skoordynowane ataki w szczycie zimowego zapotrzebowania.
To wprowadzenie do zainspirowanego wojną hybrydową i aktami sabotażu scenariusza, w którym na początku zimy złośliwy kod łamie zabezpieczenia przemysłowych systemów sterowania, zmuszając operatorów do użycia awaryjnego odłączenia sieci, gdy ta przestaje reagować na polecenia. Następuje pełnoskalowy reset systemu. Kraj się zatrzymuje. Fabryki, sektor finansowy i transport pogrążają się w ciemności. Według Saxo Banku w ciągu kolejnych 72 godzin po zamarciu gospodarki straty przekroczyłyby 80 miliardów złotych.
Reklama
To cios w energetykę i spółki wydobywcze, które muszą mierzyć się z kosztami ponownego uruchomienia infrastruktury oraz odpowiedzialnością za szkody, oraz społecznym oburzeniem. Notowania dużych spółek energetycznych mogą w takim scenariuszu spaść o 40–60% w ciągu tygodnia. Główne kopalnie wstrzymują pracę; skomplikowane procedury restartu pochłaniają setki milionów. Finanse, oparte na nieprzerwanej dostępności systemów, doświadczają gwałtownego wstrząsu. Regulator czasowo zawiesza handel na giełdzie. Po wznowieniu obrotu akcje banków spadają o 15–25%, gdy bankomaty i systemy płatności przestają działać, zaufanie słabnie, a ryzyko kredytowe dla tysięcy przedsiębiorstw gwałtownie rośnie.
Równie dotkliwie uderza to w logistykę i handel detaliczny. Supermarkety, magazyny i łańcuchy chłodnicze tracą zapasy, załamuje się transport. Branże przemysłu ciężkiego – takie jak chemia, cement czy stal – są narażone na kosztowne, awaryjne wyłączenia instalacji, które wymagają skomplikowanych i ryzykownych restartów. To zniechęca inwestorów i prowadzi do gwałtownego odpływu kapitału.
Najbardziej namacalnym dowodem katastrofy są rynki finansowe: kapitał zagraniczny odpływa po nagłej rewizji oceny ryzyka, złoty słabnie o 5–10% wobec głównych walut z powodu awaryjnego importu energii i załamania bilansu handlowego. Rentowności obligacji skarbowych rosną o 50–100 punktów bazowych, zwiększając koszt obsługi długu Polski.
W efekcie portfele skoncentrowane na krajowej energetyce, bankowości i przemyśle ponoszą ponadprzeciętne straty. Ruch defensywny to międzynarodowa dywersyfikacja w aktywa niezależne od polskiego „gniazdka” energetycznego.
02.12.2025
Źródło: manzrussali / Shutterstock.com



Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania