Quercus TFI: Dwa miesiące do francuskich wyborów
Od czasu referendum ws. "Brexit" i wyborów prezydenckich w USA minęło już trochę czasu, a kwestia polityki zeszła na rynkach finansowych na drugi plan.
Nie oznacza to wszakże, że w dalszej części roku zabraknie potencjalnych impulsów politycznych. Już w połowie marca wybory parlamentarne w Holandii, gdzie w sondażach liderem jest Partia Wolności domagająca się wyjścia kraju z UE i "deislamizacji". Holenderski system wyborczy sprawia jednak, że praktycznie nie ma szans, by nacjonaliści mogli objąć rządy bez zbudowania szerokiej koaliacji, a póki co kandydatów do takiej koalicji nie widać.
Reklama
Dużo większym zmartwieniem mogą być natomiast wybory prezydenckie we Francji, których pierwszą turę zaplanowano na 23 kwietnia. W sondażach niezmiennie króluje Marine Le Pen, szefowa Frontu Narodowego, której hasła także idealnie wpisują się w popularny ostatnio trend antyimigracyjny (który przyczynił się do "Brexit" i wygranej Donalda Trumpa w USA). Większy problem polega na tym, że jednocześnie domaga się ona wyjścia Francji ze strefy euro ("Frexit") oraz referendum ws. członkostwa w UE. Według populistycznej wizji nakreślonej przez Le Pen ten jeden z najważniejszych krajów Unii miałby porzucić euro głównie po to, by skończyć budżetowe zaciskanie pasa i na potęgę drukować przywróconą krajową walutę w celu finansowania wydatków rządowych, stymulowania gospodarki i spłacenia gigantycznych długów (jeden z obserwatorów nazwał te hasła "ekonomią w stylu voodoo").
Wg sondaży Le Pen cieszy się poparciem fluktuującym wokół 25%. Jeszcze na początku roku jej mocnej pozycji zagrażał postrzegany pozytywnie przez inwestorów kandydat Republikanów François Fillon, ale zaszkodziły mu zarzuty sprzeniewierzenia publicznych pieniędzy. W grze liczą się także były bankier Emmanuel Macron, który reklamuje swą partię jako "jedyne proeuropejskie ugrupowanie we Francji". Na dalszych pozycjach są konkurujący ze sobą dość egzotyczni kandydaci lewicy: Jean-Luc Mélenchon (domaga się dla odmiany wyjścia z ... NATO) oraz Benoît Hamon (ciekawostka - obiecał każdemu Francuzowi po 750 euro miesięcznie od państwa; koszt realizacji tej obietnicy miałby być pokrywany z opodatkowania... robotów przemysłowych, które ponoć zabierają pracę obywatelom; no cóż, populizm w pełnej okazałości...).
Jedyne pocieszenie jest takie, że te same sondaże, które niezmiennie dają Le Pen pierwszą pozycję, mówią, że prawdopodobnie przegra ona drugą turę wyborów (dwuetapowy charakter odróżnia elekcję od wyborów w USA). Trudno odpowiedzieć jednak na pytanie czy sondażom można wierzyć, bo w ub.r. niedoszacowały one szans na "Brexit" i wygraną Trumpa. Nic więc dziwnego, że od pewnego czasu rentowność francuskich obligacji skarbowych przewyższa rentowność postrzeganych jako ultra bezpieczne papierów niemieckich. Deklaracja Le Pen, że obligacje byłyby spłacane nie w euro, lecz w krajowej walucie (o wątpliwej jakości), dała z pewnością do myślenia inwestorom.
Różnicę w rentownościach traktuje się powszechnie jako barometr szans Le Pen na wygraną. W ostatnich miesiącach różnica ta (spread) wyraźnie się powiększa, aczkolwiek ciągle jest na bardzo niskich poziomach. Gdyby Francja naprawdę miała wyjść ze strefy euro i spłacać dług w krajowej walucie, jak chce Le Pen, spread prawdopodobnie musiałby wystrzelić do poziomów co najmniej kilkuprocentowych (na razie przed taką sytuacją ratuje skup obligacji w ramach QE).
Polityczny galimatias we Francji i innych krajach Eurolandu ma prawdopodobnie wpływ na działania Europejskiego Banku Centralnego. Można sądzić, że pierwotny plan EBC był taki, że zacznie wycofywać się z ultra luźnej polityki (QE) wraz z ożywieniem gospodarczym i powrotem inflacji w kierunku oficjalnego celu. Realizacja tych celów staje się coraz bardziej realna. Wskaźnik PMI obrazujący aktywność ekonomiczną w strefie euro wspiął się na poziomy najwyższe od sześciu lat.
Sęk w tym, że w razie wygranej Le Pen konstrukcja Eurolandu znów zacznie się chwiać, więc wychodzenie z QE byłoby politycznie niewskazane. Z drugiej strony jeśli jednak zgodnie z sondażami kandydatka francuskich nacjonalistów przegra w II turze (ta niestety dopiero 7 maja), to zniknie poważny czynnik ryzyka wiążący ręce EBC.
Tomasz Hońdo, Quercus TFI
27.02.2017
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania