Wszyscy mają chrapkę na londyńskie City
Kilka miesięcy po referendum, wciąż nie wiadomo, jak i kiedy uruchomiony zostanie proces wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. Znaków zapytania jest mnóstwo. Jednym z nich jest przyszłość City
Zarówno rząd brytyjski, jak i Unia Europejska, nie mają jednolitego stanowiska na temat tego, jak ma wyglądać Brexit. To dryfowanie po nieznanych wodach. Procedura opuszczenia struktur UE, zapisana w artykule 50 Traktu Lizbońskiego, nie została jeszcze zainicjowana i wygląda na to, że nie stanie się to w najbliższym czasie. Premier Theresa May najpierw sugerowała marzec 2017 r. Teraz coraz głośniej mówi się o podjęciu konkretnych decyzji po wyniku przyszłorocznych wyborów w Niemczech i we Francji.
- Innym istotnym problemem Wielkiej Brytanii, który może przesunąć w czasie Brexit jest brak negocjatorów. Pamiętajmy, że ostatni raz negocjacje na tak szeroką skalę, Wielka Brytania prowadziła w latach '70 ubiegłego wieku, przed wejściem do UE. Potem, wszelkie rozmowy handlowe z partnerami zewnętrznymi przejęła już Unia - mówi Tomasz Wielądek, ekonomista Barclays, absolwent Cambridge, wcześniej, przez wiele lat, zatrudniony w Bank of England.
Ekonomista uważa, że brak odpowiednich ludzi do przeprowadzenia rozmów z UE to tylko jeden z problemów. Zresztą, już częściowo jest on rozwiązany. Rząd Wielkiej Brytanii informował bowiem o zatrudnieniu odpowiednich osób m.in. z Nowej Zelandii i Australii. Kluczową kwestią pozostaje jednak to, że tak naprawdę nie wiadomo, co dokładnie w wyniku negocjacji chce uzyskać Wielka Brytania. Na razie nie jest to sprecyzowane. Zresztą, po drugiej stronie stolika jest ten sam problem.
Sprawdź wyniki funduszy akcji europejskich rynków rozwiniętych
Mija więc czas, a decyzja o rozpoczęciu procesu wyjścia jest w zawieszeniu. Na krótką metę nie szkodzi to brytyjskiej gospodarce. Mało tego, dane makro pokazują, że ma się ona całkiem nieźle. Bezrobocie utrzymuje się na rekordowo niskim poziomie 4,9%, a indeks PMI dla usług w sierpniu wzrósł z 47,6 pkt. do 52,9 pkt. - najwyżej w historii 20-letnich badań dla tego kraju. Pomaga również osłabienie się funta wobec innych walut. Zagraniczni klienci wykorzystują okazję, żeby zaopatrzyć się w tańsze z ich perspektywy produkty - od herbaty po złote Rolexy.
Na dłuższą metę, przeciąganie decyzji może jednak odbić się czkawką Wielkiej Brytanii. Utrzymująca się niepewność, co do kierunku działań rządu, sprawia, że robienie interesów staje się coraz mniej przewidywalne. W końcu zaczną to odczuwać banki i firmy inwestycyjne skupione w londyńskim City. Pytanie o jego przyszłość to jeden z najciekawszych wątków Brexitu. Czy przeprowadzka kilkuset tysięcy pracowników ze stolicy Anglii do innej europejskiej metropolii jest możliwa?
- Żeby w ogóle można było o tym mówić, nowe miasto powinno, według mnie, spełniać trzy podstawowe warunki. Po pierwsze, musi być w państwie silnym fiskalnie. Kryzysy finansowe były, są i będą. Banki lubią się lokować w krajach, w których od czasu do czasu, rząd może im pomóc. Wielka Brytania już to robiła w przeszłości i jest w stanie to zrobić znów, jeśli będzie taka potrzeba - mówi Tomasz Wielądek.
- Po drugie, przeprowadzka firmom z City musi się opłacać. W dużych metropoliach we Francji i w Niemczech jest inne prawo. Tam bardzo drogo jest kogoś zatrudnić, dlatego, że trudno jest kogoś szybko zwolnić. W Wielkiej Brytanii to nie problem. To niezwykle ważne w kontekście nowego City. Banki i fundusze inwestycyjne to branże bardzo cykliczne - zatrudniają dużo ludzi w dobrych czasach i zwalniają, gdy przychodzi kryzys - dodaje ekonomista Barclays.
Niemcy są świadomi, że w takich warunkach może nie udać im się przyciągnąć firm z City do siebie. Dlatego pojawiają się już głosy, że być może warto pomyśleć o specjalnej strefie we Frankfurcie, w której obowiązywałoby prawo na wzór tego w Wielkiej Brytanii.
Ostatnim, nie mniej istotnym warunkiem, jakim musi spełnić kandydat do przejęcia obowiązków globalnego centrum usług finansowych jest rozwinięta infrastruktura. - Nie jestem pewien, czy we Frankfurcie jest ona wystarczająca na przeprowadzkę ok. 200 tys. pracowników - uważa Wielądek.
Według ekonomisty, powyższe warunki najbardziej spełniają miasta hiszpańskie - Madryt i Barcelona. -Są duże, a w ostatnich latach Unia Europejska przyznała miliony euro na rozbudowę infrastruktury, która nie jest w pełni wykorzystywana. Ponadto, sprzyjające prawo zatrudnienia, stworzone na potrzeby przyciągania piłkarzy do hiszpańskich klubów, może teraz posłużyć do sprowadzenia również bankierów z City - mówi Wielądek.
Otwartym pozostaje pytanie, czy inne kraje UE na to pozwolą. Hiszpania przez wiele lat po 2008 r. była w głębokim kryzysie i bez wielomiliardowej pomocy z Brukseli, nie wiadomo, jak teraz wyglądałaby gospodarka tego kraju. - Wyobrażam sobie, że w takiej sytuacji inne państwa członkowskie pewnie musiałby się na zgodzić na to, że właśnie tam City ma się przenieść i odprowadzać podatki. W Wielkiej Brytanii sektor finansowy płaci do budżetu ok. 66 mld funtów rocznie. To mnóstwo pieniędzy, które mogłoby rozwiązać np. problemy długów publicznych w innych krajach. Być może UE chciałaby podzielić tę kwotę pomiędzy innymi gospodarkami, czyli de facto rozproszyć londyńskie City na kilka metropolii - mówi Tomasz Wielądek.
W ostatnim czasie wiele się mówi o tym, że to Polska powinna przyciągnąć dużych graczy do siebie. Plan bardzo ambitny, ale wykonalny tylko do pewnego stopnia. - Część działalności City może być przeniesiona do Warszawy. W Polsce jest wysoki poziom wykształcenia, młodzi ludzie w większości mówią w języku angielskim, mają wysokie kwalifikacje informatyczne. Być może uda się więc namówić podmioty zagraniczne do otwierania tu tzw. back office, czyli zapleczy administracyjnych czy teleinformatycznych. Główna część działalności, czyli front office, pozostanie tam, gdzie jest klient, a póki co, jest on w Wielkiej Brytanii - tłumaczy ekonomista.
Biorąc wszystko pod uwagę, prawdopodobieństwo przeprowadzki całego City jest niskie. Rząd zdaje sobie sprawę, że utrzymanie pozycji finansowego lidera Europy jest niezwykle ważne i będzie o to walczył.
Wojciech Kiermacz
Analizy Online
Reklama
21.09.2016

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania