Obligacje pod ciosami banków centralnych
Amerykański bank centralny, Europejski Bank Centralny i japoński bank centralny, czyli trzech wielkich, zdecydowało się zaskoczyć inwestorów i przesłać im jastrzębi komunikat.
Fed stwierdził, że mają dużo pracy do wykonania w walce z inflacją, EBC, że co najmniej kilka podwyżek po 50 punktów bazowych będzie niezbędnych, by zapanować nad inflacją, a BoJ poszerzył dopuszczalny korytarz wahań rentowności obligacji do 50 pb. z 25, co rynek odczytał jako pierwszy krok do odejścia od kontroli krzywej rentowności.
Co ciekawe, zarówno Fed, jak i EBC nie wywołały wielkich zmian na rynku walutowym, natomiast decyzja BoJ umocniła jena o ponad 3%. W każdym przypadku spadkami zareagowały giełdy akcji, choć amerykańska giełda z jednodniowym opóźnieniem. Natomiast w przypadku rynku długu komunikaty banków centralnych wywołały wzrost rentowności długoterminowych obligacji, ale, co ciekawe, na wzrost rentowności amerykańskich obligacji większy wpływ miał komunikat EBC niż Fed.
Rentowności amerykańskich 10-letnich obligacji skarbowych po spadku w grudniu prawie do poziomu 3,4%, po konferencjach banków centralnych wzrosły do 3,7%.
Włoskie 10-letnie obligacje skarbowe zareagowały nerwowo na konferencję Christine Lagarde. Rentowności wzrosły z poziomu 3,85% do 4,5% po konferencji szefa japońskiego banku centralnego.
A japońskie obligacje po zapowiedzi poszerzenia górnego ograniczenia dla wahań rentowności do 0,5% zanotowały wzrost rentowności o 20 punktów bazowych.
Bank Japonii deklarował wcześniej kontrolowanie krzywej rentowności, czyli skupowanie obligacji, których rentowności rosły powyżej 0,25%. Zmianę inwestorzy odczytali jako przygotowanie do całkowitego wycofania się z tej polityki i prawdopodobne podwyżki stóp. Oczywiście przyczyną tych działań jest to, że Bank Japonii przegrywa z inflacją.
Inflacja w Japonii osiągnęła już poziom 3,7%. Na tle Europy i USA nie wydaje się to poziom wygórowany, ale banki centralne w Europie i w USA podniosły już stopy procentowe, a Bank Japonii nie.
Analitycy wskazują na ryzyko spowolnienia gospodarczego, które będzie konsekwencją zacieśniania polityki monetarnej. Ja zwróciłbym uwagę, jakie zagrożenia niesie jastrzębia polityka banków centralnych dla rynków obligacji, zwłaszcza obligacji długoterminowych.
Reklama
Japonia jest dużym inwestorem na rynku długu w USA i w Europie. Słabnący jen, albo inaczej umocnienie euro i dolara do jena dawało japońskim inwestorom dodatkowe zyski, gdy inwestowali w zagraniczne aktywa i nie zabezpieczali tych inwestycji przed ryzykiem zmian kursu walutowego. Decyzja BoJ spowodowała dodatkowy impuls umocnienia jena, co sprawia, że część japońskich inwestorów może się z zagranicznych inwestycji w obligacje zacząć wycofywać. Fed zmniejsza sumę bilansową, EBC zapowiada podobny ruch i również zrobi to Bank Anglii. Przy dużych emisjach obligacji szykowanych na początek przyszłego roku może się okazać, że zabraknie popytu, a już teraz problemem jest niska płynność na rynkach obligacji zarówno w Europie, jak i w USA.
W listopadowej analizie Vanguard przedstawia sytuację na amerykańskim rynku obligacji skarbowych. Wnioski są przytłaczające. Głębokość rynku w porównaniu z początkiem roku 2019 zmniejszyła się mniej więcej do 1/3 ówczesnej głębokości. Za to zmienność na tym rynku wzrosła prawie trzykrotnie. Jeżeli Fed nadal będzie pozbywał się obligacji i sprzedadzą je Japończycy, którzy są największym zagranicznym inwestorem na tym rynku, to jaki to będzie miało wpływ na ceny?
Obecny optymizm na rynku długu opiera się na oczekiwaniach na spadek inflacji i brak problemów z popytem na obligacje. Co się stanie, jeżeli okaże się, że inflacja nie spada tak gładko jak w prognozach, a na rynek trafią nowe emisje obligacji (zwłaszcza w strefie euro). Niska płynność rynku to nie tylko problem USA, ten sam problem ma strefa euro. Pytanie, co zrobią banki centralne, gdy ceny obligacji zaczną spadać, czyli ich rentowności zaczną rosnąć? Ponownie zaczną kupować obligacje? Przecież walczą z inflacją, więc nie powinny. A jeżeli inwestorzy nie będą chcieli inwestować w długoterminowe obligacje, które nie dają realnego zysku?
Polski rynek obligacji skarbowych może w przyszłym roku napotkać te same wyzwania, co inne rynki europejskie. Liczba nabywców może gwałtownie spaść, a to będzie oznaczało spadek cen obligacji. Uważam, że to jest znacznie większe zagrożenie dla stabilności gospodarek niż ewentualne załamanie na rynkach akcji. Płynność na rynkach daje szansę na spokojne dostosowanie cen z uwzględnieniem popytu i podaży. Brak płynności to ryzyko gwałtownych, często irracjonalnych zmian cen. Jeżeli to nastąpi, to wtedy niektórzy przypomną sobie, że mniejsza płynność na rynkach obligacji, to działania regulatorów, którzy ograniczyli aktywność banków, ale również działań banków centralnych, które przez lata utrzymywały rentowności obligacji na sztucznie zaniżonych poziomach, a równocześnie zmniejszały ilość obligacji dostępnych na rynku.
To są warunki, w których możemy zobaczyć kryzys płynnościowy. To oznacza możliwość gwałtownych zmian cen obligacji w nadchodzącym roku.
21.12.2022

Źródło: Ann Rodchua/ Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania