Dolar podbija stawkę, złoty ledwie zipie
Wszystko zdaje się sprzyjać amerykańskiej walucie. Jest ona najmocniejsza od dwudziestu lat. Ta moc paraliżująco wpływa na sporą część aktywów. Cierpią na tym surowce, mocno obrywa też złoty, który traci względem większości walut. Inwestorzy niewiele na tym korzystają, a turyści muszą zaciskać pasa.
Determinacja Fed w zaostrzaniu polityki monetarnej, słabość euro wynikająca z konsekwencji rosyjskiej inwazji w Ukrainie, obawy o kondycję globalnej gospodarki oraz powszechna awersja do ryzyka, to główne czynniki wpływające na siłę dolara. W ostatnich dniach euro można było kupić za nieco mniej niż dolara. To powrót do początków wspólnej waluty, która w formie gotówkowej funkcjonuje od początku 2002 r. Równie słaba jak obecnie była pod koniec 2002 r. Moc dolara nie wynika jedynie ze słabości euro, co widać wyraźnie, gdy popatrzymy na indeks dolara względem głównych walut świata, który także wrócił do poziomów sprzed dwudziestu lat. Techniczna recesja w Stanach Zjednoczonych nikogo do dolara nie zniechęca, bo powszechnie wiadomo, że amerykańska gospodarka potrafi bardzo szybko przezwyciężyć problemy i wrócić na wysokie obroty, co trudno powiedzieć o wielu innych dużych gospodarkach, w tym niemieckiej, o japońskiej nie wspominając.
Reklama
Mocny dolar to jednak kłopot dla wielu klas aktywów, przede wszystkim surowców i walut emerging markets. W przypadku surowców obecnie mechanizm ten chwilowo ma ograniczony wpływ, z powodu sytuacji na rynkach surowców energetycznych. Złoto też specjalnie nie cierpi, choć i nie błyszczy, ale korzysta trochę z wysokiej inflacji i awersji do ryzyka. Na ceny głównych metali przemysłowych wpływają nie tyle notowania dolara, ile słaba kondycja chińskiej gospodarki i pandemiczne ograniczenia. Notowania większości walut rynków wschodzących poszły względem dolara mocno w dół, ale nie słychać obaw związanych z kryzysem zadłużenia, czy załamaniem gospodarek.
W tym roku mamy okazję obserwować kilka spektakularnych zjawisk. Turcja, już od kilku lat trzyma się swojej specyfiki, wynikającej z ogromnej inflacji i oryginalnie prowadzonej polityki pieniężnej. Lira więc tradycyjnie traci najmocniej, ponad 37 proc. Inwestycyjna moda na Turcję, także wśród polskich inwestorów i funduszy, minęła już jakiś czas temu, więc dla nas lira to temat trochę abstrakcyjny. Nie jestem pewien, czy polski turysta mógłby skorzystać ze słabości tureckiej waluty. Biorąc pod uwagę dynamikę inflacji, sięgającą 80 proc., chyba tylko płacąc z góry za zamówiony w restauracji posiłek. Generalnie klimat do inwestycji od kilku miesięcy nie jest sprzyjający, więc do walutowych zagadnień można podejść nieco luźniej. Choć wakacje się już kończą, jeszcze nie wszystko stracone. Zamiast tego, co robimy zazwyczaj, czyli przypatrywaniu się, jak osłabienie złotego korzystnie wpływa na notowania złota przeliczone na naszą walutę, popatrzmy na rynek walut okiem faktycznego lub choćby potencjalnego turysty.
Obserwacja najważniejsza jest taka, że złoty jest w gronie walut najmocniej tracących względem dolara, zarówno w horyzoncie od początku roku, jak i ostatnich dwunastu miesięcy. Polski turysta musi zapłacić za dolara prawie 19 proc. więcej niż w styczniu. Gorzej mają jedynie Turcy, Węgrzy, Argentyńczycy, Egipcjanie i Japończycy (jeny chyba stracił walor bezpiecznej przystani – to z punktu widzenia inwestora). Złoty jest wciąż w koszyku emerging markets, ale aż tak bardzo wstydzić się nie musimy, bo zaraz za naszą walutą w rankingu słabości lokują się szwedzka korona, brytyjski funt, korona duńska i euro. Ale taka kolejność to właściwie standard. Wymyka się z niego inny ewenement, czyli znaczące umocnienie się brazylijskiego reala. Względem dolara zyskał od początku roku skromne 8 proc., ale polski turysta musi wyłożyć za jednostkę tej waluty aż 28,5 proc. więcej niż w styczniu. Przelot do Brazylii opłacimy w dolarach, a więc słono, ale jeszcze gorzej będzie z rachunkami płaconymi na miejscy, w lokalnej walucie.
Z oczywistych powodów wypadałoby pominąć trzeci walutowy ewenement, a dotyczy on rubla. Do Rosji raczej niewielu Polaków planuje się wybrać, ale z analitycznej skrupulatności należy zaznaczyć, że musieliby oni wydać na wymianę aż o 47 proc. więcej niż na początku roku. Utrzymanie się turysty w Chinach zdrożało o skromne 8 proc., ale tam ryzyko zakażenia i izolacji, a poza tym daleko. Gdyby ktoś szukał okazji, to warto polecić Węgry, bo forint potaniał względem złotego o nieco ponad 6 proc. Niby niewiele, ale zawsze to coś.
25.08.2022

Źródło: Benny Marty / Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania