Grzegorz Zatryb: w tym roku obligacje mogą znów dać zarobić
Zarządzający funduszem Skarbiec Obligacja, który nagrodzono Alfą 2017, dzieli się swoimi prognozami dotyczącymi rynku długu na następne miesiące
Reklama
Analizy Online (AOL): Fundusz, którym Pan zarządza zarobił w ubiegłym roku ponad dwa razy więcej niż średnia rynkowa. Mówi się, że zwycięskiego zespołu się nie zmienia. Czy podobnie jest ze strategią? Czy to, co dało zarobić w 2017 r., da także zarobić w 2018 r.?
Grzegorz Zatryb (GZ): To jest bardzo dobre pytanie. Myślę, że dwa miesiące temu powiedziałbym tak: „może zespół był zwycięski, ale teraz gramy z innym przeciwnikiem i trzeba trochę w składzie poprzestawiać”. Teraz nie jestem już taki pewien. Może okazać się, że ten rok będzie znacznie lepszy dla obligacji niż wydawało się jeszcze parę miesięcy temu i w efekcie zagramy tak samo dobrze jak wtedy.
AOL: Czyli wzrost na pana funduszu będzie powyżej +2%, bo wyczytałem, że właśnietaką stopę zwrotu obstawiał Pan nie tak dawno temu.
GZ: Celowaliśmy w poziom nieco powyżej depozytów. To było związane z naszymi przewidywaniami co do wzrostu rentowności obligacji. Polska tutaj jest troszeczkę odrębna, ale to co będzie się działo w pozostałych częściach świata nie pozostanie bez wpływu. Tymczasem w strefie euro i w USA rentowności nie chcą wzrastać, podobnie jak inflacja mimo, że miała się pojawić. To bardzo przypomina zeszły rok – wtedy sytuacja była podobna. Wygląda na to, że w tym roku na obligacjach możemy zarobić przynajmniej tyle, ile wynosi obecnie ich rentowność, czyli mniej więcej koło +3%.
AOL: Jak rozumiem to nie będą obligacje amerykańskie ani ze strefy euro. Jeżeli mamy szukać zarobku na obligacjach to w grę wchodzą głównie obligacje rynków wschodzących?
GZ: Skarbiec Obligacja, bo od tego funduszu zaczęliśmy, to jest fundusz polskich obligacji skarbowych. On musi mieć 2/3 portfela ulokowane w papierach emitowanych przez polski rząd dlatego zdecydowanie mam na myśli tutaj tę klasę wyników, bo to ona stanowi podstawę dla wyniku tego funduszu. Oczywiście, gdybym mógł, skorzystałbym z szerszego spektrum instrumentów, ale to nie byłyby obligacje z rynków rozwiniętych, raczej byłyby to rynki wschodzące. Natomiast wygląda na to, że nie trzeba szukać daleko. Polskie obligacje mogą się okazać całkiem niezłe. Strategia, która była stosowana w zeszłym roku, czyli trzymanie obligacji o dosyć długim terminie do wykupu, w tym roku na razie popłaca i może się okazać, że będzie popłacała jeszcze jakiś czas.
AOL: Co przede wszystkim wpływa na rentowność polskich obligacji?
GZ: Pierwsza sprawa to jest kondycja gospodarki, czyli wzrost bez inflacji. To jest takie otoczenie w którym niskie stopy procentowe dosyć dobrze się czują. Do tego dochodzi wynikająca z tego świetna sytuacja budżetu państwa. W zeszłym roku spadła relacja długu do PKB, być może w ogóle nominalnie ten dług się nieco obniżył. W związku z tym państwo pożycza mniej, a to się przekłada na niższą podaż obligacji na rynku. Do tego mamy przecież napływy na rynki wschodzące, może ostatnio nieco mniejsze, ale jednak – Polska jest takim rynkiem gdzie kapitał szuka wyższej stopy zwrotu. W końcu mamy Radę Polityki Pieniężnej, która stoi na straży niskich stóp. Ostatnie wypowiedzi profesora Glapińskiego były odebrane jako bardzo gołębie, bo brak wzrostu stóp był rozciągany nawet do 2020 r. Wygląda na to, że to powstrzyma wzrost polskich rentowności. Oczywiście jeśli nie dojdzie do jakiegoś dużego wydarzenia, tzw. czarnego łabędzia, wiadomo wtedy wszystkie prognozy biorą w łeb. Ale w obecnej sytuacji te czynniki trzymają polskie obligacje i chronią przed spadkami cen.
AOL: Co może być tym czarnym łabędziem, czy miałby on przypłynąć ze Stanów Zjednoczonych? Myślę tu oczywiście o ostatnich poczynaniach prezydenta Donalda Trumpa i jego już zrealizowanych obietnicach w kwestii nałożenia ceł na aluminium i stal i o zapowiedziach o tym, że kolejne produkty będą obłożone takim podatkiem.
GZ: Jeżeli się zastanowić, jakie mogą być skutki ujawnionego na twitterze pomysłu, a teraz już wprowadzonego w życie, to paradoksalnie może okazać się korzystne dla rynku obligacji. To po pierwsze oznacza wyższą inflację, a po drugie tak czy inaczej w skali globalnej spadek aktywności gospodarczej. Spadek aktywności gospodarczej to niższa presja inflacyjna i w efekcie znowu niższe rentowności. To raczej nie będzie czarny łabędź. Z punktu widzenia polski myślę, że największym problemem byłoby jakieś załamanie dotyczące rynków wschodzących. To znaczy gdyby to, co robi Trump uderzyło bardzo mocno w rynki wschodzące i w efekcie doprowadziło do umocnienia dolara, to wtedy rzeczywiście także i polskie papiery na tym by ucierpiały.
Rozmawiał Błażej Prośniewski
05.04.2018

Źródło: analizy.pl
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania