Czy to już koniec silnej przeceny w Chinach?
Od początku roku to właśnie Chiny przyniosły inwestorom najbardziej ekscytujący rajd na giełdzie.
Od początku stycznia do 12 czerwca – indeks Shanghai Composite zyskał +59,7%. Jednak po serii spektakularnych wzrostów przyszło twarde lądowanie. Od czerwcowego szczytu do wczoraj indeks stracił -28,2%. Dopiero dzisiaj przyszedł czas na odbicie (+5,8%).
- Rajd na giełdzie w Szanghaju miał miejsce w oderwaniu od danych gospodarczych. Najpierw, w styczniu, a następnie w marcu poznaliśmy serie rozczarowujących informacji dotyczących tempa wzrostu gospodarczego Chin. Jednak, wraz ze złymi wiadomościami makroekonomicznymi, rosły oczekiwania rządowej pomocy. Dokonywane przez tamtejszy bank centralny zastrzyki płynności budowały wśród inwestorów przeświadczenie, że kolejne słabe dane makro stanowią impuls do dalszych zakupów na giełdzie. Właśnie w ten sposób formowała się bańka, gdyż trudno jest inaczej uzasadnić wzrost giełdowego wskaźnika cena do zysku (P/E) dokonujący się w otoczeniu słabnącej gospodarki, cierpiącej na nadmiar mocy produkcyjnych, w połączeniu z wciąż malejącym popytem. Zachowanie inwestorów było zatem irracjonalne - tłumaczą eksperci Schroders IM.
Obecnie na chińskim parkiecie mamy do czynienia z paniką. Tamtejsi inwestorzy indywidualni próbują sprzedać wszystko, co tylko jest wymienialne na gotówkę. W konsekwencji, w ślad za spadkami na rynku akcji, spadają ceny srebra, ołowiu, cukru, a nawet jajek. - Nigdy wcześniej nie byłem świadkiem takiego załamania i nie sądzę żeby ktokolwiek był - takiego komentarza udzielił Du Changchun, analityk Northeast Securities w wywiadzie dla Reuters. Dodatkowo, w środę kolejne 500 spółek notowanych na parkiecie w Szanghaju i Shenzen ogłosiło wstrzymanie handlu akcjami. W sumie firm, które zdecydowały się na taki krok jest już 1300, czyli 45% rynku.
Aby ochronić chińską giełdę przed krachem, tamtejsze władze podejmują szereg działań, poczynając od obniżki stóp procentowych do historycznie najniższych poziomów. Pod koniec czerwca Ludowy Bank Chin dokonał także obniżki stopy rezerw obowiązkowych o -0,50 pkt proc. Dodatkowo rząd w Pekinie zezwolił funduszom emerytalnych na inwestycje w akcje. Został także wprowadzony zakaz krótkiej sprzedaży, który dotyczy najbardziej płynnych walorów.
W miniony weekend władze Chin zdecydowały się na niestandardowe kroki. 21 największych chińskich domów maklerskich zobowiązało się do utworzenia funduszu, z którego zgromadzone środki, w wysokości ponad 19 mld USD, zostaną przeznaczone na zakup akcji. Dodatkowo została podjęta decyzja o wstrzymaniu emisji nowych akcji. W środę natomiast rząd w Pekinie wezwał państwowe przedsiębiorstwa do kupna akcji. Od środy ubezpieczyciele mogą posiadać o 10 pkt proc. więcej akcji w portfelach niż dotychczas. Zwiększył się także limit posiadania akcji przez ubezpieczycieli do 10%, a posiadanie instrumentów udziałowych pojedynczego blue chipa wzrosło do 10%.
Jednak rynek uznał decyzje władz chińskich za desperackie. Pojawiły się nawet głosy, że działania te mogą przynieść całkowicie odwrotny efekt. Zdaniem ekspertów z JP Morgan AM – chociaż decyzja o obniżce stóp procentowych oraz stopy rezerw obowiązkowych była niezbędna w celu wspierania wzrostu gospodarczego, a wstrzymanie nowych emisji jest typowym środkiem zapobiegającym nadmiernemu wzrostu podaży, tak pozostałe, niestandardowe reakcje chińskich władz mogą okazać się nieskuteczne. Z kolei - jak zauważają specjaliści ze Schroders IM – władze Chin podejmują kroki w celu ograniczenia zmienności na rynku, jednak mimo wszystko jesteśmy świadkami kolejnych jednodniowych spadków na giełdzie. Obrazuje to, jak bardzo wrażliwa jest uformowana bańka.
Dopiero dziś sytuacja się odwróciła. Po ogłoszeniu kolejnych reform – w tym m. in. zakazie sprzedaży udziałów spółek przez głównych akcjonariuszy i kierowników przedsiębiorstw, czy wsparciu pożyczek międzybankowych, indeks giełdy w Szanghaju poszybował w górę o +5,8%. Trudno jednak jest ocenić, czy dzisiejszy wzrost jest przełomem, czy tylko krótkim przystankiem w spadkach.
Czynnikiem, który nie sprzyja wzrostom jest struktura inwestorów. W przeciwieństwie do parkietów większości państw rozwiniętych, gdzie na rynkach przeważają inwestorzy instytucjonalni, w Chinach 85% akcji w obiegu jest w posiadaniu inwestorów detalicznych. W takich okolicznościach występuje zjawisko owczego pędu, a wszyscy gracze podążają w tym samym kierunku. Dochodzą także silne emocje związane z inwestowaniem, przez co komunikacja Ludowego Banku Chin z inwestorami staje się utrudniona.
Jednak, jak zauważa Tai Hui, główny strateg rynku azjatyckiego w JP Morgan AM - ostatnie wydarzenia na giełdzie w Chinach powinny stanowić impuls do dalszej liberalizacji chińskiego rynku w celu ułatwienia dostępu zagranicznym inwestorom. M. in. z tego powodu ekspert nadal widzi zalety w długoterminowym inwestowaniu na chińskim rynku. – Chociaż trudno jest oszacować kiedy sytuacja na giełdzie w Państwie Środka się uspokoi, to w długim terminie wciąż widzimy perspektywy wzrostów dla tego rynku. Dodatkową dobrą wiadomością jest stabilizacja na rynku nieruchomości po ponad 1,5-rocznej korekcie.
Warto jednak zwrócić uwagę, że zagraniczne fundusze są aktywne na giełdzie w Hong Kongu gdzie spadki są znacznie mniejsze. Od początku lipca indeks Hang Seng stracił -7,1%, czyli niemal 2 razy mniej od Shanghai Composite. Z kolei różna między dwoma indeksami od ostatniego szczytu z połowy czerwca wynosi już 18 pkt proc. Sprawdź wyniki funduszy akcji chińskich.
Magdalena Patynowska
Analizy Online
Reklama
09.07.2015

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania