Analiza fundamentalna potrzebuje człowieka - rozmowa z Markiem Świętoniem
Analizy Online (AO): Czy prognozy dla spółek z różnych sektorów wymagają odmiennego warsztatu/narzędzi? Czy prognozując te same dane, w celu uwiarygodnienia rezultatów, wykorzystuje się kilka metod?
MŚ: „Ciężko jest tworzyć prognozy, szczególnie te dotyczące przyszłości”. Przypisywany wielu różnym autorom cytat dobrze obrazuje podstawowy problem analityków. Sporządzenie prognoz podstawowych pozycji rachunku wyników spółki - choćby na kilka lat do przodu - wymaga przyjęcia szeregu założeń dotyczących parametrów wpływających na wysokość przychodów i poziom osiąganych marż. Problemu tego nie da się rozwiązać poprzez stosowanie wyszukanych metod prognozowania – sporządzone projekcje zawsze będą obciążone jakością „najsłabszego ogniwa”. Jednym z najczęściej popełnianych błędów jest bezkrytyczna ekstrapolacja aktualnych trendów. Niemal zawsze prowadzi to do nietrafionych prognoz w sektorach charakteryzujących się cyklicznością koniunktury. Innym problemem jest zakładanie, że spółka jest w stanie długoterminowo utrzymywać ponadprzeciętny poziom rentowności. Tymczasem taka sytuacja przyciąga na rynek konkurencję, co może skończyć się spadkiem marż a tym samym wynikami niższymi od prognoz. Podsumowując, zdrowy rozsądek oraz znajomość podstawowych praw rządzących gospodarką rynkową wydają się istotniejsze niż poziom zaawansowania stosowanych metod prognozowania.
AO: Na ile ważna jest specjalizacja? Czy dobry analityk zajmujący się branżą budowlaną będzie/może być dobrym analitykiem w sektorze cyklicznych dóbr konsumpcyjnych?
MŚ: Specjalizacja odgrywa ogromną rolę wśród analityków z domów maklerskich (tzw. sell side). Ich klienci (m.in. zarządzający) niejednokrotnie oczekują nie tyle rekomendacji konkretnych działań inwestycyjnych, co pomocy w zrozumieniu zasad funkcjonowania branży i czynników wpływających na kondycję spółki. Dobra znajomość sektora, poparta wieloletnim doświadczeniem jest tu kluczowym atutem analityka. Z kolei w przypadku samych zarządzających, ważniejsza wydaje się umiejętność identyfikacji czynników mogących wpłynąć na powodzenie danej inwestycji, którymi wielokrotnie są nie tylko czynniki fundamentalne, lecz także rynkowe (jak choćby sentyment w stosunku do jakiegoś sektora). Wydaje się jednak, że o sukcesie analityka przesądzają na ogół czynniki osobowościowe, takie jak zdrowy rozsądek, pracowitość, chęć ciągłego uczenia się. Stąd też dobry analityk sektora dóbr konsumpcyjnych może osiągać sukcesy także w innych branżach – jeśli poświęci czas potrzebny na poznanie i zrozumienie nowego sektora.
AO: Co lub kto jest największym wrogiem analityka fundamentalnego? Czy ilość otaczających nas informacji przeszkadza czy pomaga w pracy?
MŚ: W mojej ocenie największym wrogiem analityka jest on sam, a szczególnie sytuacja, w której dobra passa kreuje poczucie własnej doskonałości i nieomylności. Zwykle jest to prędzej czy później źródłem bolesnych rozczarowań. Ważna jest zarówno świadomość własnych ograniczeń, jak i uczenie się na popełnianych błędach. Nieustannie obecny na rynkach finansowych szum informacyjny postrzegam jako rzeczywistość, z którą po prostu musimy nauczyć się żyć. W starej sprawdzonej szkole inwestowania w wartość, bazą dla wycen nie są „gorące newsy” lecz kilka prostych wskaźników opartych na historycznych danych finansowych. Warto też zacytować Petera Lyncha, który w swej książce „One up on Wall Street” nieco obrazoburczo zasugerował, że nawet zwiedzanie muzeów jest bardziej sensownym zajęciem niż wpatrywanie się w notowania giełdowe.
AO: Z jakiej prognozy jest Pani/Pan szczególnie dumny? Czy jest jakaś, która okazała się kompletną klapą? Czy były jakieś szczególne czynniki, prowadzące do jednej i drugiej?
MŚ: W trakcie mojej kariery zawodowej zdarzały się zarówno prognozy bardzo trafne, jak i nieuchronne porażki. Szczególnym powodem do dumy było dla mnie „odkrycie” sektora budowlanego pod koniec 2004 r. Mimo, że nieco przedwcześnie, trafnie oczekiwałem, że nastąpi znacząca poprawa wyników spółek z tego sektora. Rzeczywistość lat 2006-07 istotnie przerosła moje oczekiwania. Największa porażka również dotyczy branży budowlanej. Byłem zbyt mocno przekonany o dobrej jakości portfela zleceń i stabilnej kondycji finansowej pewnej dużej spółki z tego sektora. Spółkę pogrążyły jednak straty na kontraktach infrastrukturalnych, co w dużej mierze było efektem fatalnej współpracy z podmiotami odpowiedzialnymi za realizację tych inwestycji. W mojej ocenie żaden analityk nie może ustrzec się wszystkich błędów, ważne jest by wyciągać z nich odpowiednie wnioski i stale doskonalić swój warsztat analityczny.
Marek Świętoń ukończył studia w Szkole Głównej Handlowej oraz na Uniwersytecie Warszawskim na Wydziale Prawa i Administracji. Posiada tytułu CFA (Chartered Financial Analyst). Pracę zawodową rozpoczął w Powszechnym Towarzystwie Emerytalnym PBK S.A. W latach 2001-07 zatrudniony w ING Investment Management (Polska) S.A. jako zarządzający portfelami strategii indywidualnych agresywnych, od czerwca 2006 roku pełnił funkcję zastępcy dyrektora inwestycyjnego. Od listopada 2004 do marca 2007 zarządzał aktywami o wartości ponad 4 mld złotych (między innymi portfelami akcyjnymi agresywnymi, funduszami selektywnymi oraz funduszami akcji). Od kwietnia 2007 roku związany z IPOPEMA Securities S.A., od lipca 2008 roku do września 2011 pełnił funkcję wiceprezesa zarządu IPOPEMA TFI S.A.
/top
Rynek funduszy
Tylko u nas
27.02.2014

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania