ING TFI: 5 lat od dna bessy
Nasilające się od kilku dni zamieszki na Ukrainie nie wpływają bezpośrednio na polską gospodarkę, ale ich efekty widać w portfelach inwestorów. W ciągu pierwszych trzech dni tego tygodnia ukraiński parkiet stracił 6%, a ukraińska hrywna jest blisko rekordów słabości z kryzysowego dna 2009 roku. Ukraińskie obligacje, a więc zadłużenie tego kraju, dają już oprocentowanie sięgające, 35% czyli mniej więcej tyle ile dawały greckie obligacje przed bankructwem. Straty nie ograniczają się do inwestorów obecnych tylko na parkiecie w Kijowie, ale również dotyczą naszego rynku. Warszawski indeks opisujący spółki z Ukrainy w 3 lata spadł o, 53% z czego tylko w tym roku o aż o 14%. W ciągu ostatnich 12 miesięcy poza jedną spółką wszystkie wchodzące w skład indeksu dedykowanego dla ukraińskich spółek (WIG-Ukraina) są na potężnych minusach.
Choć za wschodnią granicą sytuacja rozwija się niepokojąco to całkowicie zgodnie z planem przebiega Polskie (sprawdź wyniki funduszy akcji polskich uniwersalnych) ożywienie gospodarcze. Produkcja przemysłowa w styczniu wzrosła o ponad 4% i wciąż dominującą rolę w tym wzroście odgrywają meble, tworzywa sztuczne i urządzenia elektryczne, a więc branże wybitnie eksportowe. Poprawę sytuacji powinni też dostrzegać pracownicy, ponieważ wynagrodzenie w rok wzrosło o, ponad 3%, co przy niskiej inflacji pozwala więcej wydawać. Obecnie dane pozwalają oczekiwać, że już za 12 miesięcy średnia pensja sięgnie 4 tys. złotych, czyli równy tysiąc euro. Ten poziom umownego „bogactwa” ostatni raz widzieliśmy w szczycie koniunktury w 2008 roku. Wtedy oznaczało to koniec dobrej passy na giełdach i w gospodarce, a biorąc pod uwagę, że ostatni dołek bessy wypadł już 5 lat temu, to nie byłoby dziwnym, że w końcu w przyszłości po raz kolejny cykl koniunkturalny zatoczy krąg i wtedy z fazy rozwoju przejdziemy płynnie do spowolnienia gospodarczego.
Poprawiająca się sytuacja w Polsce i pogarszająca na Ukrainie nie ma jednak żadnej szansy wpłynąć na globalną koniunkturę. Ta jest kierowana przez największe potęgi jak Chiny i Japonię (sprawdź wyniki funduszy zagranicznych akcji japońskich), czyli 2 i 3 największe gospodarki świata. Najnowsze indeks PMI z Chin (sprawdź wyniki funduszy zagranicznych akcji chińskich) spadł drugi miesiąc z rzędu i obecnie jest na poziomie 48 pkt., co wprost oznacza postępujące spowolnienie chińskiego przemysłu. Natomiast w Japonii Bank Centralny wciąż uważa, że jego celem jest osłabianie jena, które ożywi giełdę i koniunkturę. Ma już na tym polu pewne sukcesy, bo oczekiwania inflacyjne zaczynają rosnąć, a dodatkowo także lepiej radzi sobie eksport. Jednak wszystko ma swoją cenę, a słaby jen to jednocześnie rosnące koszty importu towarów i energii dla japońskich przedsiębiorstw. Przez to japoński deficyt handlowy w styczniu był największy w historii. W kolejnych miesiącach powinien dalej się zwiększać, z uwagi na kwietniową podwyżkę lokalnego podatku VAT z 5 do 8%. To zapewne spowoduje, że chętnych na zakupy z obecnym (niższym) podatkiem będzie przybywało. Z kolei wywołane przez to wzrosty przychodów firm zapewne będą podobać się inwestorom na japońskim parkiecie.
Paweł Cymcyk, menedżer ds. Komunikacji Inwestycyjnej w ING TFI
/ak
Choć za wschodnią granicą sytuacja rozwija się niepokojąco to całkowicie zgodnie z planem przebiega Polskie (sprawdź wyniki funduszy akcji polskich uniwersalnych) ożywienie gospodarcze. Produkcja przemysłowa w styczniu wzrosła o ponad 4% i wciąż dominującą rolę w tym wzroście odgrywają meble, tworzywa sztuczne i urządzenia elektryczne, a więc branże wybitnie eksportowe. Poprawę sytuacji powinni też dostrzegać pracownicy, ponieważ wynagrodzenie w rok wzrosło o, ponad 3%, co przy niskiej inflacji pozwala więcej wydawać. Obecnie dane pozwalają oczekiwać, że już za 12 miesięcy średnia pensja sięgnie 4 tys. złotych, czyli równy tysiąc euro. Ten poziom umownego „bogactwa” ostatni raz widzieliśmy w szczycie koniunktury w 2008 roku. Wtedy oznaczało to koniec dobrej passy na giełdach i w gospodarce, a biorąc pod uwagę, że ostatni dołek bessy wypadł już 5 lat temu, to nie byłoby dziwnym, że w końcu w przyszłości po raz kolejny cykl koniunkturalny zatoczy krąg i wtedy z fazy rozwoju przejdziemy płynnie do spowolnienia gospodarczego.
Poprawiająca się sytuacja w Polsce i pogarszająca na Ukrainie nie ma jednak żadnej szansy wpłynąć na globalną koniunkturę. Ta jest kierowana przez największe potęgi jak Chiny i Japonię (sprawdź wyniki funduszy zagranicznych akcji japońskich), czyli 2 i 3 największe gospodarki świata. Najnowsze indeks PMI z Chin (sprawdź wyniki funduszy zagranicznych akcji chińskich) spadł drugi miesiąc z rzędu i obecnie jest na poziomie 48 pkt., co wprost oznacza postępujące spowolnienie chińskiego przemysłu. Natomiast w Japonii Bank Centralny wciąż uważa, że jego celem jest osłabianie jena, które ożywi giełdę i koniunkturę. Ma już na tym polu pewne sukcesy, bo oczekiwania inflacyjne zaczynają rosnąć, a dodatkowo także lepiej radzi sobie eksport. Jednak wszystko ma swoją cenę, a słaby jen to jednocześnie rosnące koszty importu towarów i energii dla japońskich przedsiębiorstw. Przez to japoński deficyt handlowy w styczniu był największy w historii. W kolejnych miesiącach powinien dalej się zwiększać, z uwagi na kwietniową podwyżkę lokalnego podatku VAT z 5 do 8%. To zapewne spowoduje, że chętnych na zakupy z obecnym (niższym) podatkiem będzie przybywało. Z kolei wywołane przez to wzrosty przychodów firm zapewne będą podobać się inwestorom na japońskim parkiecie.
Paweł Cymcyk, menedżer ds. Komunikacji Inwestycyjnej w ING TFI
/ak
Rynek funduszy
Komentarze i prognozy
21.02.2014

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania