Jeżeli obligacje korporacyjne, to może za granicą?
Od kilku miesięcy naturalnym kierunkiem dla strumienia pieniędzy kierowanego na rynek funduszy są fundusze obecne na rynku długu korporacyjnego. Obligacje przedsiębiorstw wchodzą w skład bardzo wielu rozwiązań bezpiecznych, również jako dodatek do portfeli klasycznych funduszy gotówkowych lub tych dedykowanych papierom skarbowym. Jednak aby w pełni wykorzystać ich potencjał, warto zdecydować się na rozwiązanie, którego polityka koncentruje się na tym segmencie rynku.
Jeżeli przyjrzeć się stopom zwrotu za 2013 rok, to okazuje się że fundusze dłużne korporacyjne zarobiły przeciętnie ok. 5% (wynik nie uwzględnia dwóch funduszy, których jednostka w ciągu roku traciła na wartości z powodu znacznych przeszacowań), co jest wysoką wartością na tle wyniku indeksu IROS (+1,9%) czy oprocentowania rocznych depozytów na początku 2013 roku (ok. 4,5%). Przy czym najlepsze rozwiązania przekroczyły barierę +6%. Aby osiągnąć taką stopę zwrotu, zarządzający muszą dobierać do portfeli papiery z odpowiednią marżą, co najczęściej oznacza wyższe ryzyko kredytowe emitenta. W krajach rozwiniętych tego typu obligacje klasyfikowane są jako „High Yield” (wysokodochodowe) i dotyczą papierów o ratingach nieinwestycyjnych lub spekulacyjnych. W Polsce mamy dostęp do tego funduszy zarówno za pośrednictwem zagranicznych firm inwestycyjnych, jak i w ramach oferty nielicznych krajowych TFI. Warto przyjrzeć się im bliżej, ponieważ oferują one większe możliwości niż rozwiązania krajowe, a również często przynoszą wyższe stopy zwrotu.
Przede wszystkim zagraniczni zarządzający mają dostęp do tego, czego brakuje ich polskim kolegom – czyli do rozwiniętego i płynnego rynku obligacji korporacyjnych. Umożliwia im to nie tylko nabywanie obligacji i oczekiwanie na ich wykup, ale również osiąganie zysków kapitałowych, w myśl zasady „tanio kupić, drogo sprzedać”. W związku z tym inwestorzy zarabiają nie tylko na odsetkach od papierów, ale też zmianie ich kursów. W Polsce, z braku aktywnego rynku, papiery korporacyjne często wyceniane są metodą efektywnej stopy zwrotu, co w praktyce ogranicza zyski do tych wynikających z kuponu. Mechanizm ten działa również w drugą stronę – ceny obligacji korporacyjnych mogą również spadać, czy to na skutek zmiany uwarunkowań ekonomicznych czy pogorszenia sytuacji emitenta. Przekłada się to wówczas wprost na spadki cen jednostki. Polscy inwestorzy mogą być do tego nie przyzwyczajeni, ponieważ w przypadku wykorzystania efektywnej stopy zwrotu spadki wartości jednostki są rzadkie. Jednak wbrew pozorom tutaj ujawnia się kolejna przewaga rozwiązań zagranicznych. Chociaż spadki wycen nie są przyjemne, to na płynnym rynku często następują one stopniowo, przez co zarządzający ma czas sprzedać obligacje, a inwestor może podjąć decyzję o umorzeniu jednostek. Na krajowym rynku sprzedaż papierów spółki z problemami jest ekstremalnie trudne i najczęściej kończy się znaczną stratą dla uczestników funduszu.
Drugim równie ważnym aspektem jest wielkość i struktura rynku. Daje ona szansę na budowę zdywersyfikowanego portfela pod względem rodzaju emitenta np. ze względu na branżę i sektor lub na kraj lub region prowadzenia działalności operacyjnej. To istotna różnica wobec polskiego rynku, na którym dominują emisje banków oraz spółek deweloperskich i windykacyjnych. Dodatkowo ilość emisji i ich wartość powodują, że zagraniczni zarządzający w mniejszym stopniu niż ich krajowi koledzy borykają się z problemem efektywnego zagospodarowania zgromadzonych, często dużo większych aktywów.
Zespół Analizy Online
Jeżeli przyjrzeć się stopom zwrotu za 2013 rok, to okazuje się że fundusze dłużne korporacyjne zarobiły przeciętnie ok. 5% (wynik nie uwzględnia dwóch funduszy, których jednostka w ciągu roku traciła na wartości z powodu znacznych przeszacowań), co jest wysoką wartością na tle wyniku indeksu IROS (+1,9%) czy oprocentowania rocznych depozytów na początku 2013 roku (ok. 4,5%). Przy czym najlepsze rozwiązania przekroczyły barierę +6%. Aby osiągnąć taką stopę zwrotu, zarządzający muszą dobierać do portfeli papiery z odpowiednią marżą, co najczęściej oznacza wyższe ryzyko kredytowe emitenta. W krajach rozwiniętych tego typu obligacje klasyfikowane są jako „High Yield” (wysokodochodowe) i dotyczą papierów o ratingach nieinwestycyjnych lub spekulacyjnych. W Polsce mamy dostęp do tego funduszy zarówno za pośrednictwem zagranicznych firm inwestycyjnych, jak i w ramach oferty nielicznych krajowych TFI. Warto przyjrzeć się im bliżej, ponieważ oferują one większe możliwości niż rozwiązania krajowe, a również często przynoszą wyższe stopy zwrotu.
Przede wszystkim zagraniczni zarządzający mają dostęp do tego, czego brakuje ich polskim kolegom – czyli do rozwiniętego i płynnego rynku obligacji korporacyjnych. Umożliwia im to nie tylko nabywanie obligacji i oczekiwanie na ich wykup, ale również osiąganie zysków kapitałowych, w myśl zasady „tanio kupić, drogo sprzedać”. W związku z tym inwestorzy zarabiają nie tylko na odsetkach od papierów, ale też zmianie ich kursów. W Polsce, z braku aktywnego rynku, papiery korporacyjne często wyceniane są metodą efektywnej stopy zwrotu, co w praktyce ogranicza zyski do tych wynikających z kuponu. Mechanizm ten działa również w drugą stronę – ceny obligacji korporacyjnych mogą również spadać, czy to na skutek zmiany uwarunkowań ekonomicznych czy pogorszenia sytuacji emitenta. Przekłada się to wówczas wprost na spadki cen jednostki. Polscy inwestorzy mogą być do tego nie przyzwyczajeni, ponieważ w przypadku wykorzystania efektywnej stopy zwrotu spadki wartości jednostki są rzadkie. Jednak wbrew pozorom tutaj ujawnia się kolejna przewaga rozwiązań zagranicznych. Chociaż spadki wycen nie są przyjemne, to na płynnym rynku często następują one stopniowo, przez co zarządzający ma czas sprzedać obligacje, a inwestor może podjąć decyzję o umorzeniu jednostek. Na krajowym rynku sprzedaż papierów spółki z problemami jest ekstremalnie trudne i najczęściej kończy się znaczną stratą dla uczestników funduszu.
Drugim równie ważnym aspektem jest wielkość i struktura rynku. Daje ona szansę na budowę zdywersyfikowanego portfela pod względem rodzaju emitenta np. ze względu na branżę i sektor lub na kraj lub region prowadzenia działalności operacyjnej. To istotna różnica wobec polskiego rynku, na którym dominują emisje banków oraz spółek deweloperskich i windykacyjnych. Dodatkowo ilość emisji i ich wartość powodują, że zagraniczni zarządzający w mniejszym stopniu niż ich krajowi koledzy borykają się z problemem efektywnego zagospodarowania zgromadzonych, często dużo większych aktywów.
Zespół Analizy Online
Rynek funduszy
Tylko u nas
18.03.2014

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania