Amerykański system emerytalny – największy na świecie
Gigant na tle reszty świata amerykański system emerytalny jest prekursorem reform, ale ma też duży problem
Stany Zjednoczone to największy „rynek emerytalny” na świecie. Według danych OECD (2017 r.) wartość prywatnych środków przeznaczonych na „jesień życia” przekracza 25 bilionów dolarów, co odpowiada dwóm trzecim aktywów we wszystkich krajach OECD. Druga w kolejności Kanada ma rynek dziesięć razy mniejszy. Nic więc dziwnego, że amerykański system jest prekursorem reform – na przykład w latach 70., gdy zaczęto przechodzić z oferowania programów, w których ryzyko inwestycyjne było rozłożone pomiędzy pracodawcą i pracownikiem (zdefiniowane świadczenie) na wyłącznie pracownika (zdefiniowana składka). Ważnym był również 2006 rok, w którym w ramach drugiego filaru wprowadzono zasadę automatycznego zapisu i zaczęto na szeroką skalę oferować fundusze zdefiniowanej daty. Tak duża machina potrafi się jednak zaciąć, ale po kolei.
Reklama
Kilka ciekawostek:
- W Stanach Zjednoczonych mieszka ok. 327 milionów osób. Z tego 67 milionów pobiera emeryturę państwową[1],
- 5,3 biliona dolarów ulokowane jest na kontach 401(k). To ponad dwukrotnie więcej niż jeszcze dekadę temu[2],
- Aktywa emerytalne w ramach prywatnych programów odpowiadają w Stanach Zjednoczonych za prawie 135% PKB. Dla porównania – w Polsce jest to 9,3% PKB[3].
Jak to działa
Amerykański system emerytalny to dwa filary – państwowy i prywatny. Pierwszy, podobnie jak w większości innych krajów, oparty jest na systemie repartycyjnym (z ang. pay-as-you-go) – finansowany jest przede wszystkim z podatków odprowadzanych przez pracowników i przedsiębiorców. Wysokość emerytury państwowej obliczana jest indywidualnie na podstawie zarobków. Pod uwagę brane jest miesięczne wynagrodzenie w 35 latach, w których było ono najwyższe. Świadczenie wypłacane jest dożywotnio.
Wiek emerytalny jest stopniowo podwyższany i w zależności od daty urodzenia wynosi od 65 do 67 lat. Po wypłatę świadczenia można jednak zgłosić się wcześniej – już w 62. roku życia. Wtedy jednak emeryt dostanie mniej, bo tylko 70% pełnego świadczenia. Im dłużej poczeka z wypłatą, tym więcej do końca życia będzie otrzymywał. Premia za „cierpliwość” doliczana jest maksymalnie do ukończenia 70. roku życia i wynosi 8% za każdy rok, co oznacza, że miesięczne świadczenie państwowe może wynieść do 124% normalnego[4].
Średnia przeciętna emerytura wynosi w 2018 roku ponad 1400 dolarów miesięcznie. Przy czym stosunkowo mniej dostaną lepiej usytuowani. Na przykład, ci, którzy przechodzą na emeryturę w 2018 roku mogą liczyć na świadczenie w wysokości 90% zarobków, jeśli zarabiali do 895 dolarów miesięcznie. 32% dostaną ci, którzy zarabiali do 5 397 dolarów, a tylko 15% jeśli było to powyżej tej kwoty. Wielu Amerykanów, zwłaszcza dobrze zarabiających, spodziewa się znacznie większej emerytury z pierwszego filaru niż w istocie otrzyma. Tak czy inaczej dla większości z 67 milionów osób pobierających emeryturę państwową, stanowi ona najważniejsze źródło dochodów na starość – według danych OECD odpowiada za ponad 40% budżetu przeciętnego emeryta.
Ważnym źródłem dochodów są również prywatne plany pracownicze i plany indywidualne. W tej części amerykański system emerytalny jest bardzo podzielony. Z jednej strony prowadzone są programy oparte na systemie zdefiniowanego świadczenia. W tym wypadku ustalana jest wysokość dożywotniej emerytury na podstawie zarobków z kilku lat przed przejściem w stan spoczynku. Jest ich jednak coraz mniej – na przykład, tylko 16% spółek z indeksu S&P 500 oferuje nowym pracownikom programy działające na zasadzie renty dożywotniej (w 1998 był to standard w 59% przypadków)[5].
Z drugiej strony coraz większą popularnością cieszą się pracownicze plany oparte na systemie zdefiniowanej składki, w którym wysokość emerytury zależy od tego, jakie będą notowania instrumentów, w które inwestuje przyszły emeryt. Oferuje je 84% amerykańskich blue chipów. Pracowniczy plan może być „opakowany” w kilka różnych form, przy czym największą popularnością cieszą się konta 401(k). To program finansowany z wynagrodzenia pracownika, do którego może dokładać się również pracodawca. Podobnie jak w polskich IKZE, jest możliwość odliczenia od podstawy opodatkowania wpłat na 401(k). Po środki, można zgłosić się tuż przed ukończeniem 60. roku życia. Kapitał w ramach tych programów inwestowany może być w różne instrumenty i produkty finansowe – akcje, obligacje, inwestycje alternatywne, czy wreszcie fundusze inwestycyjne. Te ostatnie na koniec czerwca 2018 r. stanowiły ponad dwie trzecie aktywów zgromadzonych w 401(k). Przy czym znaczna część w funduszach zdefiniowanej daty. Obecnie, co trzeci pracujący Amerykanin posiada konto 401(k).
Przeciętny na tle maluchów
Według analityków firmy Mercer amerykański system emerytalny nie jest w czołówce najlepszych. W raporcie Melbourne Mercer Global Pension miał 57,8 na 100 możliwych do uzyskania punktów. To wynik podobny do polskiego (55,1 pkt.). Według ekspertów amerykański system byłby oceniony wyżej, gdyby podniesiono minimalne emerytury dla najmniej zarabiających; dostosowano wysokości odprowadzanych składek w ramach programów pracowniczych; ograniczono dostęp do świadczeń przedemerytalnych; czy podwyższono wiek emerytaly pozwalający na wypłatę środków z zachowaniem wszystkich ulg w ramach prywatnych programów.
Coraz większy problem
Amerykański system emerytalny ma problem, który z roku na roku robi się coraz większy. Chodzi o emerytury w sektorze administracyjnym. Jak podaje Moody’s Investors Service luka w ich wypłacie wynosi już 4,4 bilionów dolarów, co odpowiada PKB niemieckiej gospodarki i jednej piątej amerykańskiego długu krajowego. Wielu z nauczycieli, strażaków i innych osób zatrudnionych w sektorze publicznym nie posiada dodatkowego programu – w tym pracowniczych planów, bo po pierwsze wiele z instytucji rządowych ich nie oferuje, a po drugie emerytura państwowa dla pracowników z sektora rządowego jest wyższa od tej dla zatrudnionych w prywatnych przedsiębiorstwach. Pytanie, co się stanie, gdy luka stanie się na tyle duża, że pojawi się kłopot z jej finansowaniem.
Innym problemem, na który zwraca uwagę część ekspertów, jest przejście z programów pracowniczych opartych na systemie zdefiniowanego świadczenia do zdefiniowanej składki, co de facto oznacza przeniesienie całego ryzyka inwestycyjnego na pracowników. To trend obserwowany nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale również w wielu innych krajach na świecie. Nie szukając daleko, polskie Pracownicze Plany Kapitałowe również będą programem opartym na systemie zdefiniowanej składki. W Stanach Zjednoczonych ten argument wybrzmiewa jednak głośniej z uwagi na wydarzenia sprzed dekady, gdy kryzys finansowy szczególnie boleśnie uderzył po oszczędnościach przeciętnych Amerykanów.
[1] SSA: Fast Facts & Figures About Social Security, 2018
[2] https://www.ici.org/policy/retirement/plan/401k/faqs_401k
[3] OECD: Pension at a Glance 2017
[4] https://finance.yahoo.com/news/apos-much-average-american-collecting-010000000.html
[5] https://www.planadviser.com/mere-16-fortune-500-companies-offer-db-plan/
14.11.2018

Źródło: Shu-Hung Liu / Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania