Japoński system emerytalny, czyli uczmy się na cudzych błędach
Rozpoczynamy serię artykułów o systemach emerytalnych. Sprawdzimy, czy możemy się czegoś nauczyć od innych w przededniu wprowadzenia polskiej reformy emerytalnej w życie. Na początek Japonia
W Kraju Kwitnącej Wiśni sprzedaje się więcej pieluch dla dorosłych niż dla dzieci; etyka pracy, a mówiąc wprost narodowy pracoholizm, nie sprzyja zakładaniu rodzin; z kolei olbrzymie wydatki rządowe i luźna polityka fiskalna doprowadziła do wzrostu długu w relacji do PKB do ponad 250%, co daje Japonii niechlubne pierwsze miejsce wśród krajów OECD. Społeczeństwo się starzeje – całkowite wydatki na emerytury Japończyków przekroczyły w 2014 roku 10% PKB (to powyżej średniej w krajach rozwiniętych) i w związku z negatywnymi zmianami demograficznymi będą rosły nadal[1].
Kilka faktów i prognoz
Reklama
- Obecnie w Japonii żyje ponad 126 mln osób. Do 2100 roku populacja ma się zmniejszyć do 50 mln osób[2].
- Wiek emerytalny wynosi 65 lat[3], podczas gdy oczekiwana długość życia jest najwyższa na świecie i wynosi 83,7 lat[4].
- W 1975 roku statystycznie na 100 osób w wieku pracującym przypadało 13 osób w wieku 65 lat lub wyższym; w 2015 roku było to 46 osób; szacuje się, że do 2050 roku będzie to już 78 osób[5].
- Stopa zastąpienia w ujęciu netto wynosi 40% ostatnich zarobków, co klasyfikuje Japonię w ogonie krajów OECD.
W takich warunkach stworzenie wydajnego systemu emerytalnego wydaje się misją niemożliwą. I faktycznie japoński nie należy do najlepszych. W rankingu Melbourne Mercer Global Pension Index 2017 został oceniony na 43,5 punktu na 100, zostając z tyłu za średnią dla 30 badanych krajów (59,9 pkt.), w tym za Polską (55,1 pkt.).
„System ma pewne pożądane cechy, ale również istotne słabości i braki, którymi należy się zająć. Bez ulepszeń jego skuteczność i trwałość są wątpliwe” – czytamy w raporcie Mercera. Z raportu wynika, że piętą achillesową są zmiany demograficzne punktowane w sub-indeksie „Zrównoważony rozwój”. W tej kategorii zdobył zaledwie 26 punktów.
Rzut oka na system
Japoński system emerytalny to system repartycyjny i składa się z w uproszczeniu z dwóch filarów. Pierwszy z nich – podstawowy (Kokumin Nenkin, National Pension System) obejmuje wszystkich rezydentów w wieku od 20 do 59 lat. Pozostali (np. osoby starsze, Japończycy mieszkający za granicą) mogą dobrowolnie się do niego dopisać. System opiera się na comiesięcznych składkach w stałej wysokości – w 2018 roku wynoszą one 16,3 tys. jenów miesięcznie, czyli nieco ponad 500 zł. Maksymalna wysokość podstawowej emerytury Japończyka, przy założeniu że opłacał składki przez 40 lat, to 779,3 tys. jenów rocznie, co daje nieco ponad 2 tys. zł miesięcznie[6].
Drugi filar to programy skierowane do pracowników etatowych oparte o ich wynagrodzenie. Jest ich pięć. Pracownicy zatrudnieni w sektorze prywatnym należą do programu Kosei Nenkin, zatrudnieni w sektorze publicznym należą jednego z czterech programów Kyosai Nenkin. Ubezpieczeni odprowadzają składki do pewnej wysokości. W przypadku Kosei Nenkin jest to maksymalnie 17,35% miesięcznej pensji brutto, przy czym jej ciężar rozkładany jest po równo pomiędzy pracownika i pracodawcę. Pracownicy etatowi otrzymują emeryturę z dwóch filarów – podstawowego (Kokumin Nenkin) i jednego z powyższych. Pracujący w sektorze prywatnym mogą liczyć na emeryturę w wysokości do 30% ich przeciętnego wynagrodzenia netto (przy założeniu odprowadzania składek w pełnym wymiarze lat). Emerytura z programu pracowniczego może zostać wypłacana już od 60 roku życia, tj. o 5 lat wcześniej niż w przypadku emerytury podstawowej. Obydwie wypłacane są dożywotnio[7].
Problemy
W opracowaniu przygotowanym przez profesora Charlesa Yuji Horiokę czytamy, że konstrukcja japońskiego systemu emerytalnego ma kilka istotnych wad. Autor wymienia między innymi niekorzystny wpływ na: alokację zasobów między- i wewnątrzpokoleniowych (1) i podaż siły roboczej osób starszych i kobiet (2), wskazuje również, że system w sposób dorozumiany popiera powszechne uchylanie się od płacenia składek emerytalnych (3). Poniżej wybrane przykłady złego funkcjonowania japońskiego systemu emerytalnego na podstawie opracowania profesora Horioki:
Wnioski
W szybko starzejącym się społeczeństwie potrzeba coraz więcej i więcej środków na wypłatę emerytur, a każde najmniejsze niedociągnięcia w funkcjonowaniu systemu mogą przez lata urosnąć do rangi wielkiego problemu. Wydaje się, że należy położyć szczególną wagę na rozwiązanie problemu w zarodku. Nie da się bowiem stworzyć wydajnego systemu emerytalnego bez przemyślanej polityki prorodzinnej. Japoński rząd robi co może – na przykład w 2010 roku uruchomiony został projekt Ikumen. Ma on zachęcić mężczyzn do zaangażowania się w życie rodzinne i nauczyć ich bycia lepszymi ojcami. To jednak kropla w morzu potrzeb. Jeśli nie wyciągniemy wniosków, Polska może stać się drugą Japonią. Mamy o czym myśleć, bo pod kilkoma względami przypominamy wyspiarzy z Dalekiego Wschodu – mamy podobną stopę zastąpienia (ok. 40% ostatnich zarobków); na 224 kraje zajmujemy 215 miejsce pod względem dzietności – jedna kobieta rodzi przeciętnie 1,35 dziecka[8]. Ślub bierzemy coraz później i rzadziej – przeciętny polski mężczyzna żeni się w wieku 29 lat – o kilka lat później niż na początku okresu transformacji. Nie można się jednak łudzić, że powrót podatku bykowego doprowadzi do powstania wydajnego systemu emerytalnego.
Wojciech Kiermacz
Analizy Online
10.04.2018

Źródło: Filipe Frazao / Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania