Bitcoin w funduszach. Wszystko, co warto o tym wiedzieć
Jeszcze kilka lat temu bitcoin kojarzył się z technologiczną ciekawostką i nieuregulowanym rynkiem. Dziś ekspozycję na tę kryptowalutę można uzyskać także przez fundusze inwestycyjne, podobnie jak na akcje czy obligacje. Czym różni się taka inwestycja od bezpośredniego zakupu cyfrowej waluty i jakie niesie ze sobą ryzyka?
W styczniu 2024 r. amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) zatwierdziła pierwsze w historii spotowe fundusze ETF oparte na bitcoinie. Zgoda objęła jedenaście produktów największych firm inwestycyjnych – od BlackRocka i Fidelity po VanEcka. Już w pierwszym dniu notowań obroty nimi na giełdzie sięgnęły 4,6 mld USD. Obecnie, a więc niespełna 2 lata później, w USA działa kilkadziesiąt bitcoinowych ETF-ów, które łącznie zarządzają aktywami o wartości ponad 160 mld USD. Największy z nich, iShares Bitcoin Trust zarządzany przez BlackRocka, odpowiada za ponad połowę tej kwoty. Już dwa miesiące po uruchomieniu pierwszych amerykańskich ETF-ów widać było, że zmieniają one sposób funkcjonowania rynku bitcoina. Wolumen handlu zaczął się bowiem koncentrować w godzinach pracy giełd w Nowym Jorku, a nie – jak dotąd – w trybie całodobowym. Równocześnie znacznie poprawiła się płynność. To efekt napływu kapitału instytucjonalnego i dostosowania rynku kryptowalut do rytmu tradycyjnych finansów.
Reklama
W Europie wciąż nie ma dostępnych tzw. spotowych ETF-ów na bitcoina, czyli funduszy, które bezpośrednio odwzorowują jej cenę. Wynika to z ograniczeń unijnej dyrektywy UCITS. Nie oznacza to jednak, że europejski inwestor jest pozbawiony możliwości uzyskania ekspozycji na bitcoina w sposób regulowany i bez konieczności bezpośredniego kupowania kryptowaluty. Taką możliwość zapewniają notowane na giełdach instrumenty typu ETP (exchange-traded product), a więc produkty, które odwzorowują cenę aktywa bazowego, np. bitcoina. W praktyce najczęściej występują one w formie ETN lub ETC, czyli papierów dłużnych emitowanych przez spółki celowe, które co do zasady są zabezpieczone fizycznym bitcoinem. Inną formą są fundusze bazujące na kontraktach terminowych na bitcoina, które dają ekspozycję na jego cenę za pośrednictwem rynku futures.
W Polsce inwestorzy również mogą dziś uzyskać ekspozycję na bitcoina. W ofercie krajowych TFI od niedawna działają dwa fundusze pasywne (niebawem grono to powiększy się o kolejny fundusz, który będzie zarządzany w sposób aktywny). Pierwszy odwzorowuje cenę bitcoina za pomocą kontraktów futures z giełdy CME, drugi inwestuje głównie w europejskie instrumenty ETP i ETC zabezpieczone fizyczną kryptowalutą. Oba produkty stosują pełne zabezpieczenie walutowe USD/PLN, dzięki czemu ich wyniki zależą wyłącznie od notowań BTC. Ich aktywa na koniec września wynosiły 10 mln zł. Poza funduszami krajowymi, w ofercie wybranych biur maklerskich dostępne są również cztery zagraniczne produkty giełdowe typu ETN/ETC.
Bezpieczniej, ale nie bez ryzyka
Największą różnicą między funduszami a bezpośrednim zakupem bitcoina jest sposób przechowywania i odpowiedzialność za aktywa. Inwestor kupujący kryptowalutę samodzielnie nabywa prawo własności zapisane w sieci blockchain, ale jednocześnie ponosi pełną odpowiedzialność za jej bezpieczeństwo. Musi założyć portfel cyfrowy, przechowywać klucze prywatne i chronić je przed utratą lub kradzieżą. Szacunki firm analitycznych, takich jak Glassnode czy Chainalysis, wskazują, że od 3 do 4 proc. całkowitej podaży bitcoina mogło zostać bezpowrotnie utracone np. z powodu zgubionych kluczy.
Fundusze i notowane na giełdzie produkty typu exchange-traded product eliminują ten problem. Inwestor nie kupuje bitcoina bezpośrednio, lecz jednostki lub certyfikaty, których wartość odzwierciedla jego cenę rynkową. Aktywa bazowe są przechowywane przez licencjonowanego depozytariusza, a sam fundusz podlega nadzorowi finansowemu i obowiązkom informacyjnym. W praktyce oznacza to mniejsze ryzyko utraty aktywów.
Nie zmienia to jednak faktu, że bitcoin pozostaje aktywem o bardzo wysokiej zmienności. Niezależnie od formy inwestycji – bezpośredniej, przez ETF typu spot czy przez fundusz oparty na kontraktach terminowych – inwestor w pełni ponosi ryzyko rynkowe. Jeśli zatem cena bitcoina spada, spadać będzie również wartość jednostki funduszu, i na odwrót. Warto też pamiętać, że w produktach typu spot (np. iShares Bitcoin Trust od BlackRocka) notowania tytułów uczestnictwa odzwierciedlają bieżącą cenę bitcoina, natomiast w funduszach opartych na kontraktach terminowych (np. Beta ETF Bitcoin), cena zależy od notowań kontraktów futures, które należy regularnie odnawiać („rolować”), gdy zbliża się ich termin wygaśnięcia. Jeśli ceny kontraktów z kolejnych miesięcy są wyższe niż obecne notowania rynkowe (tzw. contango), fundusz kupuje droższe kontrakty i ponosi z tego tytułu koszt. W takich przypadkach pojawia się tzw. efekt rolowania, który w dłuższym okresie może obniżać wyniki względem rynku kasowego. Z kolei w sytuacji odwrotnej, gdy przyszłe kontrakty są tańsze (backwardation), efekt rolowania działa korzystnie, podbijając wyniki funduszu.
Eksperci podkreślają, że udział takich produktów w portfelu powinien być ograniczony do niewielkiej części i finansowany wyłącznie z kapitału przeznaczonego na ryzykowne inwestycje.
Polacy coraz chętniej myślą o bitcoinie
Z badania SW Research z października tego roku wynika, że Polacy wciąż podchodzą do bitcoina z dużą ostrożnością, choć zainteresowanie tą formą inwestycji rośnie. Wśród osób, które oszczędzają, co druga (50 proc.) nigdy nie kupiła tej kryptowaluty i nie planuje tego robić, ale co czwarta (22 proc.) przyznaje, że chciałaby spróbować, gdyby miała dostęp do prostych i bezpiecznych narzędzi inwestycyjnych. W grupie aktywnych inwestorów odsetek osób z doświadczeniem w zakupie bitcoina jest znacznie wyższy – sięga 27 proc. Najczęściej wskazywaną barierą pozostaje brak zrozumienia zasad działania bitcoina (36 proc.), a następnie brak odpowiednich regulacji prawnych (26 proc.).
Jednocześnie badanie wskazuje, że Polacy byliby znacznie bardziej skłonni zainwestować w bitcoina, gdyby mogli zrobić to za pośrednictwem znanych instytucji finansowych. Co trzeci respondent (33 proc.) deklaruje, że kupiłby bitcoina, gdyby mógł zrobić to przez bank, dom maklerski lub doradcę finansowego. Wśród inwestorów ten odsetek rośnie do 40 proc. Dla 23 proc. badanych zachętą byłby produkt licencjonowany i zatwierdzony przez KNF. Większość osób skłonnych do takiej inwestycji przeznaczyłaby na nią do 5–10 proc. swoich środków. Te odpowiedzi pokazują, że dla wielu osób problemem nie jest sam bitcoin, lecz brak zaufania do sposobu, w jaki można w niego inwestować.
03.11.2025
Źródło: vinnstock / Shutterstock.com



Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania