Słowacy odrabiają stracone lata z czasów komunizmu – ich oszczędności rosną, lecz wciąż daleko im do Europy Zachodniej. Podobnie jak w Polsce, większość środków trzymana jest na depozytach
Słowację i Polskę łączy wiele. Współdzielimy Tatry, a słowiańskie korzenie sprawiają, że pod względem kulturowym jest nam niezwykle blisko. Podobnie przebiegała również nasza historia – oba państwa znalazły się w strefie wpływów ZSRR, co odcisnęło spore piętno na gospodarce, w tym na krajowych oszczędnościach.Zapisz się na Newsletter
Co zyskujesz?
Powiadomienia o ważnych wydarzeniach i nowościach rynkowych, najnowsze
oceny i raporty oraz zawsze aktualną listę TOP5 funduszy inwestycyjnych.
Choć postęp jest spory, zarówno Słowacja, jak i Polska, wciąż są zaliczane do krajów o niskim stopniu zamożności. Relacja aktywów finansowych do PKB w UE wynosi średnio ok. 230%, a w przypadku najbogatszych państw jest to ok. 300%. Na głowę przeciętnego Słowaka i Polaka przypada niespełna 10 tys. euro aktywów finansowych, to jeden z niższych poziomów w całej grupie krajów postsocjalistycznych.
Struktura aktywów również nie daje powodów do zadowolenia, i tutaj Słowacja wypada relatywnie gorzej niż Polska. Nasi sąsiedzi aż 60% środków trzymają bowiem w postaci depozytów bankowych. Średnia unijna jest blisko dwukrotnie niższa. Słowacy przebili tu nawet Polaków – w naszym kraju w bankach „leży” niespełna połowa aktywów finansowych. Przyczyny tego zjawiska wyjaśnia Robert Bohynik, dyrektor inwestycyjny i członek zarządu NN Investment Partners TFI, który jest obywatelem Słowacji mieszkającym w Polsce.
– To częściowo efekt zakrojonego na szeroką skalę programu „Stavebne Sporenie”, prowadzonego przez instytucje o statusie banków. W skrócie polega to na tym, że państwo dorzuca się ludziom do oszczędności przeznaczonych na kupno, remont lub budowę mieszkania/domu. Jeżeli depozyt jest utrzymywany odpowiednio długo, może zostać wykorzystany również na inne cele – dodaje.
Drugim największym składnikiem oszczędności są produkty emerytalne i ubezpieczeniowe, jednak ich udział nie jest wysoki – wynosi ok. 20%. Robert Bohynik wyjaśnia, że na Słowacji jest bardzo liczne grono osób, które gromadzą środki w ramach produktów wchodzących w skład II filaru systemu emerytalnego, odpowiedniku polskich OFE.
– Można powiedzieć, że przez dekadę od uruchomienia, fundusze emerytalne pomogły wielu Słowakom zgromadzić jakikolwiek kapitał – mówi.
Bardzo małą popularnością wśród Słowaków cieszą się natomiast inwestycje na rynku kapitałowym. Dotyczy to zarówno bezpośredniego lokowania kapitału, jak i tytułów uczestnictwa funduszy – odpowiadają one za niespełna 12% aktywów finansowych (dla porównania w Polsce jest to blisko 30%). Robert Bohynik zwraca uwagę, że Słowacy, inaczej niż Polacy, praktycznie nie mają rodzimego rynku kapitałowego.
– Podam przykład – jako inwestor indywidualny, a więc posiadający mały pakiet akcji np. największego banku na Słowacji, na giełdzie w Bratysławie sprzedawałbym je prawdopodobnie parę dni. To sytuacja niewyobrażalna na GPW. W latach 90. państwowe spółki nie były prywatyzowane przez giełdę, tylko przez sprzedaż inwestorom strategicznym. W rezultacie Słowacy nie mają czegoś takiego jak „home bias” – nawet gdyby chcieli inwestować wyłącznie w kraju, nie bardzo mają w co – do wyboru jest zaledwie kilka spółek – podkreśla.
Dla porównania kapitalizacja polskiej giełdy wynosi ok. 280 mld euro, a słowackiej niespełna 5 mld euro.
Robert Bohynik podkreśla, że relatywnie niewielki wybór papierów krajowych oraz ich niska płynność sprawiają, że portfele inwestycyjne Słowaków są dobrze zdywersyfikowane pod kątem geograficznym.
– Również ze względu na euro – lokując tylko w rodzimej walucie mamy szerokie spektrum inwestycyjne bez ponoszenia ryzyka walutowego – dodaje.
Słowacy jako formę oszczędności często traktują również nieruchomości. Jak mówi Robert Bohynik, podobnie jak Polacy, Rumuni i inni mieszkańcy byłego tzw. „bloku wschodniego”, lubią mieszkać na swoim.
– Cechą wspólną polskiego i słowackiego krajobrazu są... ogródki działkowe. Dla części działkowiczów okazały się świetnymi inwestycjami – za komunizmu powstawały na obrzeżach miast – terenach, które dziś są bardzo łakomymi kąskami dla deweloperów – wyjaśnia.
Katarzyna Czupa
Analizy Online
[1] Należy jednak pamiętać, że polska gospodarka jest ponad 5-krotnie większa.